I ostatnie jesienne. Winter is coming.
Środa - nic.
Czwartek - zapierdziel na uczelni, a potem do Puti na wódeczkę.
Piątek - odwiedziny Debrzna. Było ciężko. Ale pozytywnie. Biedny piszczel Pawła, ale może weźmie przykład ze Śwista, że sie mnie nie denerwuje, bo to sie potem źle kończy. Zwiedzanie Poznania nocą, pierwsze odwiedziny frytej belgijskich (i na pewno nie ostatnie!), rozmowa z dwoma śmiesznymi ziomeczkami, nakarmienie ich i zostawienie z myślą, że mogą do domu nie wrócić :p
Dzisiaj dzień łóżka, jutuba i namiastki notatek.
No purpose,
No scorn,
No sorrow will be wasted on you.