Dzisiejszy dzień był nie do przebicia.
Musiałam wstać o 7 rano, by potem łazić po parku. Kurde, jak mogłam?
Dawno nie pisałam, no cóż jeszcze popołudniu, ale chodzi mi ogólnie. Jest to dopiero moje drugie zdjęcie. Wcześniej miałam, ale same brzydkie, albo do dupy. Tak więc, teraz znów zaczynam? Nie wiem o czym pisać może hmm.. Składam najszczersze życzenia dla mojego aniołka z Holandii, która dzisiaj ukończyła swoje dwanaście lat. Tak bardzo za nią tęskniłam, że wygadałam mamie chyba cały abonament.. To znaczy, o ile da się go wygadać? Sama nie mam, bo mówi, że w ciągu jednego tygodnia cały wydam. (Co tak na prawdę jest rzeczywiste.) Hmm Co jeszcze? Nie piszę żadnych dedykacji, bo nie mam teraz dla kogo i w ogóle chce mi się płakać.
Czuję się jakbym bym była oszukana przez życie. Poniżona, upokorzona, zmieszana z błotem. I co z tego, że zaznałam więcej szczęścia niż przypuszczałam, skoro miałam je stracić po krótkiej chwili?! Nie chciałam złudnej nadziei. Przez nią straciłam duszę, która kiedyś była nieskazitelnie czysta, mieniąca się w świetle szczęścia. A teraz? Teraz pokrywa ją gruba warstwa kurzu, w żyłach natomiast płynie wrząca, atramentowa krew, która tak domaga się by usłyszeć jego aksamitny głos choćby ostatni raz.