Siemanko!
Piszę szybko co jak, bo padam na twarz...
Dzisiaj od rana robiłam pranie. Kacper pojechał do fryzjera i wydrukować dokumenty potrzebne do załatwienia do końca jego NINu.
Okazuje się, że musimy wypełnić formularze ,wysłąć je do Glasgow i wtedy wyślą nam Kacpra numer NIN.
A mój dzisiaj doszedł pocztą :)
Czyli póki co elegancko idzie kwestia papierkowa. Teraz tylko konto w banku i to tyle w temacie na teraz.
Na zdjęciach macie też Park w którym wczoraj byliśmy :)
Cały dzień czekaliśmy na paczki od rodziców i dzidków.
Miały być między 15 a 16.
W środku ,oprócz wszystkich dobrodziejstw świata, było dla nas przepyszne jedzenie, krokiety- nasze ulubione, których nie mogliśmy się doczekać.
Więc cały dzień na głodzie siedzieliśmy bo o 16 będą krokiety.
19:00 a tu ani widu ani słychu.
Paczki przywieźli nam jakoś koło 20:30...44 kilo
Nie zdążyłam fotografować wszystkiego co było w środku, ale pi razy oko:
-jedzenie (kiełbasy polskie, słodycze, pierogi, krokiety, sery etc, etc...)
-Naczynia kuchenne (garnki, patelnie, drewniane szpatułki...)
-Moje ubrania, buty, kosmetyki...
-Tabletki z połową apteki.
-No i szafa. Do złożenia. Na zdjęciu. :)
Może to śmieszne ,ale bez tej szafy nie poradzilibyśmy sobie z tą ilością ubrań ,którą rodzice mi wysłali.
Był też u nas w gościach tato Kacpra z kolegą, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pomogli nam dźwigać paczki. Rodzice Kacpra wsparli nas finansowo, bez tego też byłoby krucho.
Tak więc mieliśmy dzisiaj dzień dobroci, dziękujemy Wam wszystkim za wsparcie. To bardzo pomocne i bez Was nie dalibyśmy sobie rady.
DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!!
Jak tylko będzie okazja i możliwości -odwdzięczymy się.Kochamy Was mocno
To coś cudownego mieć od najbliższych tyle wsparcia, ile my z Kacprem mamy...