Daje od siebie tyle ile mogę. Ni mniej ni więcej. Powoli zaczynam sam siebie denerwować, bo ile można tak postępować i w ostateczności nie usłyszeć nawet zwykłego, najszczerszego "dziękuję" ? Zero wdzięczności. Najwyraźniej to co robię, to w oczach innych mało. Ciagle brać, brać, brać. No ale jak zawsze, przejdzie mi i wrócę do siebie.
Mam ochotę spędzić dzień w pokoju, w moim własnym pokoju. Chciałbym poleżeć na własnym łóżku. Chciałbym posłuchać muzyki. I nie wychylać z niego nawet nosa. Tak na jeden dzień chciałbym przestać istnieć.
Chciałbym do domu.