Kobiety też bywają okrutne. Naprawdę. No, ale nie o tym.
Boli mnie głowa, bo zjadłam za dużo słonych rzeczy, czeka mnie głodówka, bo mam brzuch jak balon. Dlatego nie lubię świąt. Za dużo czekolady, za dużo optymizmu, za dużo słodyczy w ludziach. To strasznie sztuczne i nienaturalne. Ludzie z którymi nie gadam wysyłają mi życzenia. Dziwne.
Wigilie przetrwałam z dużą dawką optymizmu i szykowanie się na nią dało mi dużo radochy. (W ogóle stwierdziłam, że lubię się szykować dla KOGOŚ. Z faktu, że nie mam nikogo we wszystkie wolne dni wyglądam jak widmo. No cóż.) Pierwszy dzień świąt zawsze jest okej. Przyszła rodzinka (o wiele mniejsze grono niż miało być, ale było miło). Obejrzałam HSM (jezzzzzuuu!) i o dziwo podobało mi się. Po tym seansie stwierdziłam, że mojemu życiu potrzeba wrażeń. Tjaaa.
Kolejny fakt, że jutro zostaję sama, przyjaciele mnie opuszczają, rodzina również i chyba zostanę sama z czekoladą (powinnam kontrolować wagę! sic!). Wpdanie Daria! To wiem na pewno. I bardzo mnie to cieszy. ^^
Dawno nie widziałam Anny, co nie napełnia mnie radością, gdyż dziwi mnie to, że mi jej brakuje. Zawsze narzekałam, że mąci moje spokojne życie. Cóż, może w weekend wpadnie.
Teraz obejrzę jakiś film (jaki? POMOCY!) i pójdę spać.
(optymistyczne nie jest także to, że laptop z Win7 nie współpracuje z Blueconnectem, co daje taki rezultat, że jestem odcięta od bezprzewodowego internetu. Do czasu! CHOLERA!)
Ostatni tydzień roku już trwa. Niestety.