Jestem przetyrana totalnie, zajechana w chuj. Pompa w chuj, "jak dupa cwela" i "sandały Jezusa".
A przy okazji niemalże szczęśliwa i z pewnością całkiem na bogatości.
Kręcenie lodów? Zawsze spoko, nawet jak pogoda zmienia się w kalejdoskopie. Nawet jak nie są do końca zmrożone i trzeba je podawać w plastikowych kubeczkach - które czasami okazują się zbawieniem. Kilka godzin nad morze bo to przecież Szczecin i wystawa psów. I bardzo dobre i nowe znajomości z gęsią skórką na rękach - wcale nie jest zimno jak jedziemy przez Zgierz.
Gadanie i ogromne pizze, gofry i sprzątanie i chyba nawet się lubimy. A samochodem w 10 osób i na dziesięciu różnych kolanach - jadę, a co mi tam! Mam swój pokój w kuchni a na sezon nawet mnie zapraszają - ludzie, o których opowiada się najzabawniejsze historie. Tylko choroba, kaszel, katar i spanie do 8:15.
Właściwie to widzimy się dzisiaj, będziemy ze sobą pisać i właściwie to - Heineken Open'er Festival. Siedzenie i chłód, siedzenie i złe samopoczucie. Siedzenie i ciepła bluza Adidasa, teraz już - unfortunetly for you - moja : ) Jeden wieczór zmęczenia więcej, zgubionych okularów, zgubionych rąk i ciepłych uśmiechów. Tak mogłoby być zawsze.
Wolontariacki festival - bo poznawanie ludzi jest fajne! A wyrywanie dziewczyn (facetów też) na kawę - jeszcze bardziej. Siedzę do późnych godzin z ludźmi stąd i zewsząd. Kolejny bardzo dobry wieczór na królewskim łóżu z wielgachnym materacem w roli gównej - chybione. Moglibyśmy gadać całymi godiznami ale od 8 jest praca, od 8 jest praca i gdzieś przechodzą Banany, PowerRangersi, Borat, Tygrysy, Słonie i inne cuda - festival róznorodności. Mogłabym być taka szczęśliwa zawsze.
Nocna zmiana od 17 do 4. Te nasze genialne pomysły z przesuwaniem godzin - jeszcze gadamy. Kosmos totalnych treści przez kilka nocy bo gdzieś w międzyczasie zostałam legendą i robili mi zdjęcia, gadałam ze wszystkimi, dostawałam karty, ruskie fajki za wrzątek i obietnicę nigdy nei spotkania. Miałam adoratorów z Kopenhagii, którzy wystawali długo w kolejkach zawsze po 1,5h i masą ludzi; miałam klientów z każdej części świata albo takich co wszystko chcieli. Zaproszenie do zakręconej Islandii od nadpobudliwej dziewczyny z genialnym akcentem. Cała masakra najróżniejszych zdarzeń i postaci i śmiechu i głosów - tylko potem zaczęło się robić dalej. I każdego dnia coraz goręcej.
Brudne prysznice, błoto, ciągle frappe i połamane kredki.
Mnóstwo twarzy, jeszcze dalej, dobre poranki - zachody słońca, kolejki, ludzie z 31LO i skrajnie wyczerpani i gotowi na wszystko.
Identyfikator, cwana twarz, za ładna na marnowanie się za ekspressem.
Muniek Staszczyk: "Z Ciebie musi być niezłe ziółko!" i taki świetny fun ostatniego rana - autobusem na miasto, wiśniowo - colowo i gorąco przy pakowaniu.
Pakowanie. Gdzieś tam Kingsi, gdzieś tam zaćpana Rihanna, gdzieś tam cały świat hipsteriady.
Apokalipsa odjazdów, mnóstwo pozosostawianych namiotów, braki w uczuciach, rezerwa mózgu.
Nadal ty, brak słów, niepotrzebne smsy.
Powinnam śpiewać a w głowie mam mętlik totalny, jestem szczęśliwa, bogatsza, mam świenych znajomych i prawo jazdy chcem.