Pamiętam, że gdy byłam małą dziewczynką, moja mama znała receptę na wszystko. Wystarczyło, że na mnie spojrzała, a już wiedziała, co mi dolega, od przeziębienia zaczynając, na wielkim smutku kończywszy. Wiedziała, kiedy mówię prawdę, a kiedy się z nią mijam i zawsze rozpoznawała moment, w którym byłam o krok od rozpaczy. Na katar i kaszel serwowała mi syrop z cebuli i sok malinowy, a gdy widziała smutek w oczach - zawijała mnie w kocykowy naleśnik i zawsze oferowała swoją obecność. Czasami czytała mi bajkę albo śpiewała piosenki, a czasami nie mówiła nic, tylko siedziała obok, głaskała mnie po głowie i czekała aż zasnę albo się rozweselę. Była najlepszym lekarstwem na wszystko, bo choćby nie wiem co, to zawsze mogłam na nią liczyć. Dziś dociera do mnie, że najprawdopodobniej jest jedyną osobą na świecie, która mnie nigdy nie zawiodła.
To ona nauczyła mnie tego, że dom to nie tylko kilka ścian, a schronienie przed całym światem. Dom to atmosfera, w której czułam się zawsze dobrze a mój pokój nigdy nie był miejscem, w którym z hukiem zamykałam drzwi, by pobyć sama... zawsze zostawiałam je lekko uchylone na wypadek, gdyby chciała do mnie zajrzeć. Dom to miejsce, w którym zawsze czekał na mnie ciepły obiad, dobre słowo i dłoń wyciągnięta w moją stronę. I nie tylko na mnie, bo przecież było nas pięcioro. Dziś - pięcioro dorosłych ludzi, wspierających się nawzajem, samodzielnych, życzliwych, szczęśliwych. Zawsze zastanawiałam się, jak ona to zrobiła... jak wychowała nas bez krzyku, bez bicia, bez oskarżeń. Jak udawało jej się trzymać dyscyplinę bez kar. Jak potrafiła nam zaufać i zyskać pewność, że jej zaufania nie będziemy nadużywać.
Teraz już wiem. Rozumiem. Dotarło to do mnie.
Udało jej się to osiągnąć, bo wychowywała nas sama. Nie żłobek, nie niania, nie babcia - tylko mama. Zawsze mama. Nie miała spraw ważniejszych od nas, nie miała wydzielonego czasu, nie stała nad nami z zegarkiem w ręku, bo przecież zaraz spóźni się do pracy, czy na spotkanie. W każdej chwili była gotowa wysłuchać opowieści o podwórkowych podbojach i w nieskończość tulić. Nie odkładała nic na potem. Nas na potem nie odkładała.
Czego pragniesz, Poprawna, czego pragniesz dla siebie i swoich dzieci dziś, wspominając szczęśliwe dzieciństwo?
Domu pragnę. DOMU.
"
"Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień,
niech rzuci..."