na antypodach
maj 2010
i moja głupia mina ale wtedy przynajmniej byliśmy włóczykijami, a teraz jesteśmy uwięzieni w domach z betonu, w których jest wolna miłość. Tripu brak, wędrowcom odpadłyby palce. Ale byłby przynajmniej pet wędrownika...trzeba to rozważyć.
Tak.
Raz, dwa, trzy. Liczymy dużo belek, projektujemy stropy, umieramy z nudów na zajęciach dodatkowych, które nagle stały się jakby przymusowe, ale może to tylko mały, podstępny dołek w
twórczości, o ile można się odważyć w ogóle o niej wspominać.
Mało snu, a jeśli już to urywamy i taki niewyraźny. Dobra strona też jest. Sen niewyraźny, za to wspólny.
On chce do Californii, ja chce na rejs vol 3 gdzieś daleko w nieznane, gdzieś, gdzie znowu będzie sztorm.
Moja mała kota Klementyna poluje na żabę.
m.