Powoli,bez zastanowienia...szła.
Świat ogarniała noc,śnieg prószył jej na twarz zamazując światła lamp.
Znowu szła.
Tylko ona przy jasnym blasku ksieżyca w zimową noc...szła.
Świat otulał się śnieżnym szalem ciemności.
A ona dalej szła...szukając twarzy chłopca,twarzy,o której powoli przestawała śnić.
Szła...w pogoni za marzeniami,które miały się spełnić...
Szła...na pograniczu życia i śmierci,smutku i radości,dobra i zła.
Ale wciąż...szła.