uuu, mogłabym tą mordą straszyć dzieci
odchudzam się po raz 87583475983456. aż od wczoraj.
PRZEDWCZORAJ:
nawpierdalałam się na zapas jak świnia, ale zrobiłam chodakowsą 5x6
WCZORAJ:
ś:płatki owsiane górskie+jogurt naturalny+banan
2ś: jabłko
o: 100g sałaty+ćwiartka papryki+2jajka+1 marchewka
chodakowska 5x6 (ale właściwie zrobiłam 6x6)
k (o 18.00): 100g sałaty+jedna parówka z szynki (93%mięsa, więc tak jakbym zjadła kawłek wędliny)+3kulki mozzarelli+dwa suchary+1plaster zółtego sera
potem wyszłam na rehabilitację i intensywny, dwugodzinny spacer aż do 22
DZIŚ:
ś: płatki owsiane+pół jogurtu naturalnego+łyżeczka miodu+banan
2ś: jabłko (edit: DONE)
o: pół woreczka kaszy gryczanej+jajko+marchewka+pół jogurtu naturalnego (edit: +pół kabanosa+ćwiartka papryki)
k: serek wiejski+100g sałaty+suchy kabanos (edit2: DONE+3 kostki fety i jeden sucharek)
co do aktywności to mam w planie chodakowską (edit: DONE, nawet 6x6), zumbę (edit2: DONE) i sprzątanie (edit: DONE)
pieką mnie pośladki, uda, łydki, brzuch, ramiona i mięśnie w okolicy łopatek, jednym słowem-wszystko :D
CHCIAŁABYM NIE ZJEŚĆ ŻADNYCH SŁODYCZY NA ŚWIĘTA!
dziś kończę pierwszą serię rehabilitacji, mam nadzieję, że jednak obejdzie się bez drugiej, czekam na konsultację w sprawie zastrzyków w kolano <ok> ale najgorsze co mogło mnie spotkać to zakaz siedzenia z podkurczonymi pod siebie nogami (hate hate hate)
czekam na niebieską farbę do włosów. toner właściwie (hatex100)
i znowu jestem zawieszona, choć tak naprawdę kolejny raz biegnę do ogniska zapalnego.
nie chcę o tym rozmawiać. werbalizowanie, tego co w powietrzu, psuje wszystko.
na paluszkach przesakuję nad przepaścią całe życie próbując ugrać jak najwięcej (w wymiarze czysto emocjnalnym) jednocześnie ryzykując, uciekając i panikując przed najgorszym uczuciem świata: samotnością, smutkiem, politowaniem dla samej siebie. zawsze obiecuję, że nie będę czuła się jak ta dama ze spalonego teatru, wracająca z "wielkiego show" na połamanych obsacach, z rozmazanym makijażem, żałosna i zbrukana.
czuję się jakby ktoś posadził mnie na krześle elektrycznym i podkręcał moc. pozytywne bodźce w odpowiednim natężeniu są super, ale rzadko zdarza mi się je odczuwać, zawsze prędzej czy później zaczynam się przegrzewać i widzę oczami wyobraźni jak wskazówka stopniowo wychodzi poza skalę, ale nie można jej zatrzymać żadnym sposobem. takie intensywne odczucia są dobre przez krótką chwilę, bo potem zawsze z taką samą siłą spadam na sam dół, przelatując przez poziom 'równowaga emocjonalna' z taką prędkością, że zazwyczaj tego nie zauważam. TAK TAK TAK, z kolei skok z dna, zawsze wybija mnie pod niebiosa, te uczucia są tak wspaniałe, że aż nieludzkie, nigdy nie doskoczę na tyle wysoko aby odbić się z tego piekła, jednocześnie na tyle nisko, żeby znów nie wyrzuciło mnie w kosmos. MAM KOMETĘ W MOJEJ GŁOWIE!
boję się, że oszaleję, choć to jednocześnie jest wszystko tak piękne, że nie chcę aby ktoś groził mi zamknięciem.
I've got another confession
I fell into temptation
and there is no question, there is some connection
I've got to follow my heart, no matter how far
I've gotta roll the dice, never look back, and never think twice
Take the past, burn it up and let it go
Carry on, I'm stronger than you'll ever know
Thats the deal, you get no respect
You're gonna get yours, you better watch your fucking neck
Inni zdjęcia: Gimnastyka wodna bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24