Dożywotni sen
Objawiasz się niby wczesny poranek,
niby płachta snu, która otula
zmęczone lęki.
Przychodzisz, jak gdybyś był ciszą -
nie może jej przekrzyczeć
najgłośniejszy szept,
wczesnowiosenne westchnienie wiatru,
uśmiech nowo narodzonego słońca.
Wplatam palce w prześwitujące myśli,
zanurzam się po brzegi
w nawałnicy spojrzenia;
twoje cytrynowe wargi przyniosą
tylko smutek, tylko tęsknotę,
do jakiej tak mi się śpieszy,
jakiej brakuje.
Pragnę trwale zasnąć, wtulając łzy
w twoje wyrzuty sumienia.
Wiem jednak, że ten świt
nigdy nie nadejdzie, nie objawi się
niby stokrotna prawda,
która przywdziewa słony uśmiech zdrady.
Nieprzebyta jest melancholia,
posępnie szmaragdowa, tak głodna
słonecznego westchnienia.
I zanim odnajdę ten brakujący kamień,
co zalągł się pod mostkiem,
dłoń wywęszy bliskość gwiazdy,
gwiazdy tak jasnej, że nie sposób
się obejrzeć, dostrzec to,
o czym nie mamy pojęcia.
Śnimy, choć wiemy, jest to sen dożywotni.
Kochamy zbyt prawdziwie,
by rozpoznać łzę pośród łkania tłumu.
Tylko obserwowani przez użytkownika plastikowegwiazdy
mogą komentować na tym fotoblogu.
25 LIPCA 2024
25 LIPCA 2024
25 LIPCA 2024
25 LIPCA 2024
25 LIPCA 2024
25 LIPCA 2024
25 LIPCA 2024
25 LIPCA 2024
Wszystkie wpisy