Czwartkowe Gołoty.
Lilka z Sarą jeźdzły, Michalina obsługiwała mój aparat a ja...matkowałam, bo cóż mnie innego robić Nawet koń się załapał! Moja aktywność końska ograniczyła się do wyczyszczenia Piłce kopyt i... tyłka! Chusteczkami Pampers - a jakże! Tyłków podcieranie w krew chyba mi weszło
Dziecię moje uniemożliwia mi poświęcenie koniowi dłuższego czasu niż na to przysłowiowe ucałowanie chrap i nakarmienie jabcami - taki time i wszyscy to rozumieją.
Znalazłam salomonowe (mam nadzieję) rozwiązanie. Piłką opiekuje się i rajteruje ją Madzia (która zgłosiła się do mnie z głódem koni, bo w jej poprzedniej stajni jakieś niefajne zmiany zaszły) ---> KLIK - moja niegdysiejsza uczennica, wielka koni pasjonatka, osóbka ambitna i mocno temu co robi się poświęcająca. Wróży to dobrze Ubolewam, że tego czasu na skupienie się wyłącznie na nich nie mam, bo to co do tej pory na youtube widziałam bardzo mi się widzi i miałabym ochotę z tą parą porzeźbić, bo wierzę, że coś fajnego byśmy wyrzeźbiły. Spokojnie, na tyle ile się da, ile mi córuś pozwoli, popracujemy. Mam nadzieję, że będę mogła to tu opisać i fotkami poprzeć.
Co do zdjęć - jest tego więcej, i filmiki też (łącznie z upadkiem Sary Pierwszym!), ale dodawać nie będę, niech sobie same dziewczyny dodają
Jutro do Gołot.
Dla zainteresowanych dziejami Piłki - drugi kanał ---> cwalujacaa.pbl