Chłopiec na niespokojnym jeziorze.
pare innych fragmentów Amerykańskich Bogów dla Annyjoanny:
"Naczelnik otworzył szufladę biurka, wyjął teczkę i położył ją na blacie.
-Piszą tu, że zostałeś skazany na sześć lat za napad i pobicie. Odsiedziałeś trzy lata. Miałeś zostać zwolniony w piątek.
"Miałeś?". Cień poczuł, jak ściska mu żołądek. Zastanawiał się, ile jeszcze będzie musiał odsiedzieć - kolejny rok? Dwa? Całe trzy? Głośno jednak powiedział tylko:
-Tak, proszę pana.
Naczelnik oblizał wargi.
- Co powiedziałeś?
-Powiedziałem: tak, proszę pana.
-Cień, wypuścimy cię dziś po południu. Zostaniesz zwolniony parę dni wcześniej. - Naczelnik powiedział to beznamiętnie, jakby ogłaszał wyrok śmierci. Cień skinął głową, czekają na resztę. Naczelnik spojrzał na leżącą przed nim kartkę - Dostaliśmy wiadomość ze szpitala w Eagle Point. Twoja żona zmarła dziś nad ranem. Zginęła w wypadku samochodowym. Bardzo mi przykro.
Cień ponownie skiną głową."
"-Przypuszczam- rzekła Laura - że spytasz, co tu robię?
Cień milczał. Usiadł na jedynym krześle w pokoju. Wreszcie zapytał:
-Skarbie? To ty?
-Tak- odparła- Zimno mi, piesku.
-Ty nie żyjesz, skarbię.
-Owszem, nie żyję. - Poklepała łóżko obok siebie - Chodź, usiądź koło mnie.
-Nie- powiedział Cień - Na razie wolę zostać tutaj. Mamy do omówienie kilka spraw. [...]
Cień wyczuwał w powietrzu- a może, po prostu to sobie wyobraził - smród zgnilizny, woń kwiatów i środków konserwujących. [...]
Cień niezręcznie pochylił się, pozwalając, by ucałowała go w policzek. Ona jednak w tym samym momencie przesunęła usta. Ich wargi się zetknęły. Oddech Laury pachniał kulkami na mole. Jej język wcisnął się do ust Cienia. Był zimny, suchy, smakował papierosami i żółcią. Jeśli Cień miał wcześniej jakieś wątpliwości co do tego, czy jego żona umarła, teraz ostatecznie jest stracił. "