"""...dobiegł do jakiegoś budynku. Szybko ocenił sytuację aby wybrać najprostszą drogę na dach. Wybór padł na drabinkę. Podbiegł do niej, wybił się w górę i złapał za pierwszy szczebel. Podciągnął się, po chwili był już na górze... żadnych problemów nie przewidywał, nikt go nie widział. Jest późno, większość osób już śpi.
Podniósł się z kolan i rozejrzał dookoła. Widok był niesamowity. Pełno małych uliczek, kilka osób spieszących się do domu... "śpiące" ale jednocześnie niesamowicie "żywe" miasto oświetlone tysiącami latarni. I ta cisza... Tak długo jej szukał... Przerywał ją tylko na moment przejeżdżający gdzieś na dole samochód. Spojrzał spokojnie w dal. Teraz słyszał już tylko szybkie bicie swojego serca. Miasto wydawało się nie mieć granicy. Ostatnie latarnie zlewały się z horyzontem. Ten widok uspokoił go, dodał otuchy, rozbudził wyobraźnię. Był sam. Zapomniał na chwilę o tym co go dręczy. Usiadł wciąż wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt. Nie czuł żadnych ograniczeń. Widział przecież całe miasto z góry... Przyszedł tu, bo musiał znaleźć rozwiązanie. Musiał postawić w swoim życiu kropkę, przerzucić kartkę i zastanowić się co dalej. Musiał sobie jakoś poradzić - jest przecież traceurem. Człowiekiem, który wyznaje zasadę, że każdą napotkaną przeszkodę można pokonać. Może nie za pierwszym razem, może nie za drugim... ale można. Wystarczy chcieć i wierzyć."""