chciałam podziękować wszystkim, którzy nazywali się moimi przyjaciółmi, a zostawili mnie, gdy potrzebowałam tego najbardziej, kiedy po prostu się poddali. teraz, po niecałym pół roku wiem, że musiało się tak stać. wiem, że nie daliście rady mi pomóc, ale zabrakło was nawet w życiu codziennym. zrozumiałam też 7 miesięcy, które spędziłam z człowiekiem wtedy dla mnie najważniejszym. rozumiem, czemu i to musiało się stać w tak bolesny dla mnie sposób. gdybym patrzyła realnie, wiedziałabym, że i tak do tego dojdzie, moja strata.
najbardziej boli mnie tylko to, że wystarczyłoby głupie przyznanie się do błędu albo powiedzenie zwykłego 'przepraszam' i cały żal, który tłumię w sobie po tym, jak zostałam sama, zniknąłby od razu.
a teraz będę szczęśliwa z mężczyzną, który jako jedyny podjął się tego, żeby mi pomóc.
i zrobił to w najprostszy sposób - po prosty był. <3
zaczęłam w końcu w coś wierzyć i na nowo się angażować, więc jak ktoś sprawi, że to
wszystko się rozpadnie, jestem gotowa obiecać, że zniszczę mu życie.