Aluś.
Świat powoli spada mi na głowę. Trzymam kurczowo zaciśnięte dłonie, w każdej chwili gotowe do zniszczenia wszystkiego. Umysł jednak jest za słaby, by utrzymać też moje nogi. Upadam na brudną ziemię, rwę trawę i krzyczę gdzieś do nieba. Boże, gdzie jesteś? Miałeś być przyjacielem, a jak do tej pory, niszczysz wszystko, czego najbardziej bym chciała. Chciałabym opluć ci twarz, ale nie mogę, bo jestem zbyt słaba. Nie umiem już czerpać energii z presji otoczenia. Z pozornie szczęśliwej osoby przeistaczam się w siebie. Wolę zniknąć.
Coś każe walczyć, a ja już nie mam siły. Deszcz leje się na głowę, jestem cała w tym brudzie nienawiści do mnie skierowanej. Nie wiem, co teraz robisz. Nawet wolałabym tego nie wiedzieć. Jedno jest pewne, ty też nie chcesz wiedzieć, co dzieje się wśród moich uczuć. Nigdy nie wiedziałeś, może kiedyś będziesz. Jak już całkiem zwariuję.
Oficjalnie znikam.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika pikasia.