Zbiórka. Wszystko z opóźnieniem.
Kanapka z chleba. Chipsy, czekoladki i inne kaloryczne śmieci.
"Nie kupujemy alkoholu!"
I siedzieliśmy.
Nasza wyspa podbita na środku wyschniętego morza.
Bieganie. Tańczenie na rurze.
Psy. Duuużo psów.
Książka Rudego.
Skręcane papierosy.
I spokój.
Było spokojnie i dobrze. Nie przejmujmy się niczym.
Nagle.
Upust myśli i homoseksualna miłość.
Musi być dobrze, wiesz?
Musi.
I każdy podtrzymywacz przy życiu jest dobry. Nawet te moje.
Carpe Diem i Dum Spiro Spero.
Zapomniana noc.
"-Idź sobie bo cie kopne!
-Obstawiam, że go nie trafisz.."
Leżenie na piachu. Chyba było zimno, bo się trzęsłam.
I mówiłam wszystko. Lecz nie wiem co usłyszałeś.
Ale wróciliśmy razem. Podałeś mi mój narkotyk i ożyłam. Tak mi się wydaje.
I powrót. Myślałam, że będzie gorzej.