Tu, tu, tu.
Jakoś mnie to 'wciągło', że tak powiem.
Nie, nie pisanie TU. Bo pisać gdzieś muszę.
Ta piosenka. Wciągła. Bardzo.
Ale nie o tym (jak zwykle)...
No to załóżmy, że sobie spadam.
W otchłań bezdenną.
No i sru! Nagle coś mnie zatrzymuje.
Oh, cholera to te zafajdane łańcuchy przykuwające mnie do mojej przeszłości.
Utknęłam.
Bo przecież nie wrócę po nich, w górę.
Do przeszłości. Do ludzi, których opuszczam.
Znowu.
Ja chyba tak w głębi duszy to lubię ranić ludzi.
Chyba tak.
No, nie wrócę przecież?
Bo to za bardzo boli. Takie spadanie też boli... Ale zawsze jest nadzieja, że ktoś rzuci linę...
Nie... nie ktoś z przeszłości. Ktoś kto pozwoli się od niej oderwać i zapomnieć o osobach, na których zależy tobie, a które o tobie zapomniały, które mają cię w dupie mimo tego co jesteś dla nich w stanie zrobić.
Ale nikt nie pomoże... Przecież jestem tylko 'ruską kurwą'.
I chuj. Nie zmienię się... Będę jaka będę.
Będę tak wisieć na tych łańcuchach, aż mnie zacni Panowie Krukowie rozdziobią, a Ogień uwolni duszę z ciała.
/Shifcik się jebie 3:/