Jestem VERY szczęśliwa! Bardzo, ale to bardzo.
Z wielu powodów tak naprawdę.
Rano mecz, który przebiegł super- nie dość, że z dziewczynami na trybunach trochę
odwalałyśmy to jeszcze konkretny wynik, potem wygrana Sovii której poświęcę ten post.
A na sam koniec, tak dla aromatu wyjście na dwór z dziewczynami i chłopakami :)
No więc tak, Sovia dzisiaj zdobyła mistrzowstwo po raz drugi z rzędu i po raz drugi
razem z nimi świętuję (ciszej, głośniej ale świętuję).
Tak naprawdę to dzięki resovii pokochałam tak bardzo siatkówkę.
Jakby nie to,że od razu gdy zobaczyłam mecze jej to na pewno nie znałabym paru 'siatkarskich pojęć'.
A jest ich no, sporo w sumie. Od Resovii się rozpoczęło wszystko.
Moja sympatia największa do reprezentacyjnych dzików i wgl.
Całą swoją pasję poświęcam jej, dlatego dodaję to zdjęcie.
A wygraną przeżyłam dosyć bardzo.
Na początku był krzyk, pisk, ale niestety przyszedł tato i mnie uspokoił.
Potem na dworze znowu wrzeszczałam, wraz z Agatką.
Kocham moje krejzolki, to tak przy okazji <3
O Resce chyba tyle, ogólnie to kochamkochamkocham.
I dziękuję mojej siostrze Kasi, która kupiła mi szalik soviacki!
Na każdym meczu oglądanym przeze mnie zaszczytnie wisi on na mej szyi.
Może to nie pasiak, ale też dużo daje.
Wiele już z nim przeżyłam i mam nadzieję,że jeszcze przeżyję.
Słeg, pa.