Tak bardzo lubię się zwierszać na photoblogu. To takie dojrzałe i tak dużo daje (sarkazm). Ale opisując czasem swoje uczucia tak czy siak czuję się lepiej...oderwanie się od świata. Zawsze uważałam, że fikcyjny świat jest lepszy od tego prawdziwego...
Dzisiaj dzień dość ciekawy jednocześnie dość smutny. Byłam w zakładzie pogrzebowym z mamą...dostarczyć płytę. Potem pojechałyśmy do reala... widząc małe dziecko siedzące w wózku...się popłakałam. Nie, nie dlatego, że sobie siedziało, raczej dlatego, że było tam ze swoim dziadkiem, który otwierał mu opakowanie z jakąś czekoladką, wówczas przypomniałam sobie, że dziadek też mnie tak rozpieszczał....zdałam sobie z tego sprawę, że więcej to nie wróci, że już mnie nie będzie rozpieszczał, nie będziemy razem żartować, nie spotkamy się już nigdy więcej...no chyba, że tam na górze.Zrobiło mi się przykro....naprawdę przykro. Z całego serca zazdrościłam tej małej dziewczynce, która nie zdawała sobie sprawy z tego jak kruche jest życie i jak szybko można stracić osobę, którą kocha się najbardziej na świecie. Oddałabym wszystko, by móc cofnąc się o kilka lat, by móc wykorzystać pozostały czas jak najlepiej.
Koniec mojego zwierzania, bo znowu chce mi się płakać.
~Jestem tą ze zdjęcia, jestem już dostępna...
W sumie chciałam się pochwalić płasczykiem, nie, nie telefonem, próbowałam, zrobić Ani zdjęcie.. Nie wyszło.
Aha, zapomniałam dodać.. Foto by Ania..
A i jeszcze jedno... Trochę piździ.
Tęsknie.
Nauczę się jeździć samochodem, ot co.