Śmiać się ze wszystkiego, a najlepiej wtedy, kiedy to wszystko jest niczym.
Zajmują mnie ćwiczenia, notoryczne niejedzenie, zabieganie, praca i ogólne szaleństwo świąteczne (tak, tak - świąteczne!). Jestem zmuszona zakomunikować, iż dziś spadł u mnie śnieg. Jest piękny. Płatki śniegu tańczące w tym ożywczym, mroźnym powietrzu. Coś wspaniałego, doprawdy. Kiedy tak maszeruję sobie w swoich czarnych botkach na dziesięciocentymetrowym obcasie, słuchając przy tym najznakomitszych kawałków Korna, nie mogę przestać myśleć o tym, że to już niedługo - że już lada dzień wsiądę w tramwajową srebrną szóstkę i wyruszę w czterdziestominutową podróż, by wreszcie spotkać się z tymi, których kocham najbardziej na świecie.
- Umrzemy. Nie przywiązuj się do nas - mówią z uśmiechem, ale ja wiem swoje i nie przestanę ich adorować, wracając wciąż i wciąż, i wciąż.
W sobotę wybieram się do kina z Justyną, która obiecała buziaka na sali przy wygłupach Edwarda i Belli. Słodko, doprawdy, słodko. Będzie zadyma. Ciekawe czy znów nas wyproszą za 'niewłaściwe zachowanie w miejscach publicznych'. Szczerze, mam to w dupie. Chcę zaszaleć przed odwiedzinami Mańka w szpitalu. Pośmiać się, powygłupiać, wytulić i pogadać od serca o głupotach ważnych i mniej ważnych. Mru, mru. Co by tu jeszcze napisać? Kurczę się. Brzuszek coraz mniejszy. Tak samo udka, ramiona, łydki, bioderka i pupa. Jestem zadowolona z wyników.
*
Z gównem zamiast kolan podszedłem do nawołującej mnie grupki i stanąłem przed nimi jak drżąca wstydliwa. Wszyscy szczerzyli do mnie zębiska, a ja nawet nie wiedziałem o co cho. Jeszcze chwila i splótłbym łapki z tyłu tułowia, a stópką zaczął wywijać kółeczka na posadzce.
Maska twarzowa wywinęła mi się w grymasie głupawego uśmiechu, kiedy spojrzałem w stronę arystokratycznego blondaska. Nagle ktoś pociągnął mnie za grabę do dołu.
- Sadzaj dupsko. - Chłopaczek o różowych włosach pokazał mi swoje białe ząbki, po czym odchylił się zgrabnie, odsłaniając przerażająco blady brzuch i odepchnął się nogami, by stanąć na rękach. Patrzyłem ogłupiały, jak przetransportował w ten sposób swoje ciało aż do drugiego końca stołu, by chwilę później wrócić do nas, tym razem po drugiej stronie. Kiedy stanął już względnie normalnie, wskoczył na ławę, nogi rozstawiając po bokach Malfoy'a, po czym utrzymując równowagę, pochylił się do jego twarzy. Wszystko działo się tak szybko, że mój mózg przetwarzający dane sapał ciężko, jak tragikomiczna wersja hipopotama na bieżni.
- Nawet nie próbuj. - Lodowaty ton napadniętego zmroził atmosferę do -20.
Różowe włosy furknęły cicho i chłopak już siedział obok, opierając plecy o szarowłosą laskę, która najwyraźniej z przyzwyczajenia sięgnęła do paska u spodni dziwaka i zaczęła bawić się srebrnym sznureczkiem, który przytwierdzony był do sprzączki. Roześmiany akrobata wywrócił oczami i spojrzał na mnie znacząco.
- Wyluzuj, stary - parsknął i przechylił głowę, by pocałować dziewczynę, po czym spierdolił szybciej, niż zdołałem wymruczeć aprobatę. Laska błysnęła złowrogo złotymi oczami i zacisnęła szczęki.
A ja tam stałem jak to gnijące drewno, całkiem niezauważony.
- Nie gonisz go? - zainteresowała się kopia dziewczyny, która z obojętnością na masce ochlapywała właśnie pazury czarnym lakierem.
- Ścierwa nie gonię - odwarknęła słodziaśnie siostrzyczka, powoli mieszając różdżką płyn w swoim kubku. Ksero skinęło łbem, nie odwracając wzroku od dłoni.
Odchrząknąłem jak Hitler na obradzie, tym samym pieczętując swój los zwłok zakopanych w Zakazanym Lesie. Złowieszczo zimne oczodoły blond-bóstwa wwierciły się w moją osobę, tym samym natychmiastowo wysyłając mętne resztki pewności siebie do śmieciarki, która wypełniona po brzegi płynem mózgowo-podobnym odjechała z piskiem opon, rzucając mi na odchodnym pyszne "Sayonara".
- Bielejew, sadzaj część zadnią na miejscu i nie stój jak ta latarnia koło burdelu - mruknął z lekkim uśmieszkiem, a ja prawie spaliłem cegłówkę słysząc ciche chichoty, które wypełniły przestrzeń życiową wokół naszej grupki zainteresowanych. Klapnąłem niezdarnie pomiędzy drącymi ryja ze śmiechu koleżkami i z miną męczennicy pańskiej wlepiłem spojrzenie ślepiów w blondyna, jakoby szukając pocieszenia w ładnym widoczku.
Hah, dobry dżołk, kurwa.
Miałem ochotę wziąć dupę w troki i wyeksmitować wszędzie, byle jak najdalej.