Bilans:
Nie chce mi się go pisać, ale coś tam zjadłam.
Ćwiczenia:
Te same co wczoraj, przedwczoraj etc.
Weekend zaliczający się do tych mniej udanych i to wcale nie ze względu na ilość spożytego jedzenia, a raczej przez to, ile spraw było do załatwienia oraz ile tych spraw zwyczajnie się spierdoliło przez ułomne nieudacznictwo czy też pecha. W zasadzie nie ma o czym mówić. Ważne są przecież sprawy, za które się jeszcze nie wzięliśmy, prawda? Tak więc w poniedziałek czeka mnie cotygodniowa godzinna jazda autobusem na lekcje rysunku u mojego uroczego nauczyciela-artysty, który ogółem jest z lekka nawiedzony. Artyści chyba już tak mają. Sama nie wiem o co do końca z tym chodzi. On jest taki naprawdę dziwny. Jednakże lubię go. Ma w sobie to coś, co nie pozwala go nie lubić. Jest młody. Nie wiem ile może mieć, ale chyba tylko nieco ponad trzydziestkę. Czasem nie da się z nim wytrzymać w jednym pomieszczeniu, bo ma swoje gorsze dni. Kręci się wtedy wokół mnie (bo zazwyczaj w te 'złe dni' jedynie ja przychodzę na zajęcia i siedzę w jego malutkim pokoiku, pełnym różnych - niekiedy dziwnych - przedmiotów) i próbuje uprzątnąć chaos, który panuje na szafkach i na podłodze. Niekiedy staje i zawisa nade mną, oddychając mi koło ucha. Nie powiem, że nie jest to nieco zabawne, bo jego oddech uspokaja. Serio. Lepiej mi się nawet przy tym szkicuje. A więc pochyla się, kładzie jedną rękę na blacie i patrzy. Patrzy na moje palce. Zazwyczaj tego nie lubię. On jednak mi nie przeszkadza. Patrzy i patrzy, by w końcu wydać z siebie głębszy oddech i ująć moją dłoń, przy czym wyjmuje spomiędzy palców ołówek. Wtedy ja odchylam głowę i spoglądam na niego wyczekująco, a on uśmiecha się lekko i zaczyna tworzyć coś swojego-poprawczego na mojej kartce. Tłumaczy przy tym cicho, ale niekiedy nieco chaotycznie, co mogłabym poprawić lub zrobić zupełnie inaczej. Cieszę się, że udaje mi się być zadowoloną ze swoich postępów w rysowaniu i malowaniu. To mnie podnosi na duchu. COŚ mi się udaje. Tak, tak. To wielkie pocieszenie.
Notka wyszła długa. Beznadziejnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy pojawiło się aż tyle słów.
Inni zdjęcia: :* cooooooonePo trosze, po trochu. ezekh114Ja coooooooneJa coooooooneNa motorze coooooooneW Toruniu coooooooneJa coooooooneButelkowe u kuzynki coooooooneW kościele cooooooone:* cooooooone