Dzisiaj czuję się zdecydowanie lepiej. Głowa już mnie nie boli, katar jeszcze mam, ale już mi powoli przechodzi.
Cały tydzień mam zawalony, same sprawdziany, jeszcze mnie namawiają na imprezę w piątek, nie wiem czy mam iść.
Chyba dzisiaj sprawdzę moje wymiary, przydałoby się.
Rodzice znowu wciskają we mnie jedzenie. Najpierw ciasto, teraz niewiadomo co mi wcisną na kolację.
Czuję, że stoję w takim samym miesjcu gdzie pół roku temu, nie poruszyłam się ani o milimetr, nadal jestem taką samą nudną i złą osobą.
Mimo tego, że nie miałam liczyć kalarii czuję, że zjadłam za dużo i muszę jeść zdecydowanie mniej.
Zastanawiam się też, czy pisać tutaj moje bilanse tak jak kiedyś. Jak myślicie?
Marzenia się nie spełniają,
sny zawsze kończą,
wspomnienia wracają,
kawa uzależnia,
papierosy zabijają,
czekolada tuczy,
a naiwność bierze górę nad podświadomością