ROZDZIAŁ 9
Rano obudził mnie esemes.
Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. Za chwile po Ciebie będe.
O nie! Zaspałam. Od razu wyskoczyłam z łóżka i się ubrałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół po drodze wzięłam jeszcze wode i wyszłam z domu.
-Zaspałam.- powiedziałam do Kamila. Popatrzył na mnie z powątpiewaniem.- No co? Każdemu może się zdarzyć.
-Niech Ci będzie.
Zaczeliśmy biegać. Później poszliśmy do pracy. Po pracy dzwoniłam do Patryka. Ogarniałam dom. I szłam spać. Tak minęło mi kilka dni.
Jest piątek. Jak co dzień idę z Kamilem do pracy.
-Lubisz tańczyć?- zapytał.
-Lubię.
-To fajnie.Robisz dziś coś ciekawego?
-Jeszcze nie wiem.
-To masz dziś czas, tak?- zagadywał dalej.
-Jak narazie mam.- odparłam bez zastanowienia.
-No to idziesz dziś ze mną troche się rozerwć.- zakomunikował.
-Co? Ja nigdzie nie idę.
-Idziesz. Pójdziemy na dancing i ...- przerwałam mu.
-No chyba nie. Nie będę nigdzie z Tobą szła.
-Oo zamknij się. Załuż sukienkę. Pójdziemy na nogach bo to jest nie daleko. Będe po Ciebie o dwudziestej.
-Ej ej ...
Zaczęłam mówić, ale wszedł już do kawiarni. Od razu poszedł do pani Marysi i przedstawił swój genialny pomysł.
-Oo to świetnie. Trochę zabawy Wam nie zaszkodzi. Życzę miłej zabawy.- powiedziała z wielkim uśmiechem.
-Ale ja nigdzie się nie wybieram.
-Nie gadaj bzdur tylko myśl w co się ubierzesz Bella.
Popatrzałam na niego groźnie.
-Oj no nic się nie stanie jak poświęcisz mi jeden wieczór. Jutro masz wolne więc odeśpisz sobie.
-Ja też tam będe.- zwóciła sie do mnie Pani Marysia.- Znajdziecie mnie przy ciastach. To będzie naprawde miły wieczór.
-Zgódź się Bella.
-Zastanowie się.
-Okey to jesteśmy umówienie.- uśmiechnął się.- Tylko nie każ mi czekać.
-Idźcie się ubrać kochani, klienci się schodzą.- powiedziała pani Marysia.
W pracy szło mi całkiem dobrze. Nie potrzebowała już pomocy. Godziny bardzo szybko mi zleciały, zresztą jak zawsze. Uwielbiam atmosferę jaka panuje w herbaciarni.
Gdy tylko przekroczyłam próg swojego pokoju od razu rzuszyłam do szafy. Znalazłam idealny strój na dzisiejszy wieczór. Następnie zawitałam w łazience. Po godzinie byłam gotowa do wyjścia.
Czekając na mojego towarzysza, zadzwoniłam do Patryka.
-Hej piękna. Co tam?- usłyszałam w słuchawce rozbawiony głos mojego chłopaka.
-Idę dziś na zabawe. Właśnie czekam na Kamila.
-Czy ty musisz tak dużo czasu z nim spędzać?
-Jak mam nie spędzać z nim dużo czasu? Pracuje z nim.
-A po pracy?
-Po pracy zawsze dzwonie do Ciebie i idę do domu bo jestem padnięta. Dziś zaprosił mnie na dancing więc idę trochę potańczyć.
-Aha fajnie. Baw się dobrze.- powiedział z sarkazmem.
-Jesteś zazdrosny?- zapytałam
-Oczywiście, że jestem. Ty byś nie była?!- nakrzyczał na mnie.
-Jesteś na Mazurach. Dziennie chodzisz na imprezy i nie wiem co tam robisz. Jakoś nie jestem zazdrosna.
-To nie to samo. Ja idę żeby się wybawić.
-A ja po co idę? Żeby się puszczać?!- teraz ja krzyczałam na niego.
-Wcale tak nie powiedziałem.
-Ale sugerujesz mi to. Nie ufasz mi?
-Oj no ufam Ci.
-To po co ta cała szopka? Mogę nie iść skoro masz tak to przeżywać.
-Poniosło mnie trochę, a ty już się obrażasz.- oburzył się.
-To niech Cie nie ponosi.
-No już nie denerwuj się.
-Jak mam się nie denerwować? Popsułeś mi wieczór tą swoją chorą zazdrością.
-Przepraszam misia. Uwierz to jest normalne, że jestem zazdrosny o Ciebie. Jeszcze ktoś mi Cie ukradnie i jak ja to przeżyje?
-Jesteś głupi.- stwierdziłam.
-Na Twoim punkcie. Idź i baw się dobrze. Ale niech on lepiej trzyma łapki przy sobie, okey?
-Zastanawiam się czy ty swoje też trzymasz przy sobie.
-A jakże by inaczej.- zaśmiałam się.
-Muszę kończyć. Pogadamy jutro. Paa.
-Paa. Kocham Cię.- powiedział i się rozłączył.
Wzięłam jeszcze torebkę i żakiecik, i wyszłam przed dom. Kaml stał oparty o furtkę i czakał na mnie.
Po około dziesięciu minutach doszliśmy do lokalu, w którym odbywała się impreza. Kamil okazał się prawdziwym dżentelmenem. Otworzył mi drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Pomógł zdjąć mi żakiet i powiesił go na wieszaku. Wziął mnie pod rękę i zaprowadził do stolika. Nawet poszedł po napój dla mnie. Byłam bardzo mile zaskoczona. Pierwszy raz spotkałam chłopaka z takimi manierami.
-Zatańczymy?- zapytał Kamil wyrywając mnie z zamyślenia.
-Pewnie.- podałam mu ręke i ruszyliśmy na parkiet.
Przetańczyliśmy chyba wszystkie piosenki jakiem puścili. Kamil okazał się bardzo dobrym tancerzem. Na początku był trochę spięty, ale udało mi się go rozruszać. Jednym słowem `podbiliśmy parkiet`. Do domu wrcaliśmy po trzeciej rano. Tak mnie bolały nogi, że Kamil niósł mnie całą drogę.