Budzisz się w krzyku, z płaczem pośród krwi.
Ze spermy ojca, krew z matki krwi.
A później jest nie wiele lepiej,
Gdy juz wyjdziesz za drzwi domu,
By nie wrócić tam nigdy więcej.
Kiedyś kolana zdarte, lata beztroskie.
Teraz życie pcha w zakręt,
Gdzie czeka sen Polski.
Niewiele różnic od sali szpitala.
Dużo krwi potu, nie umiem już płakać.
Czuje się jakby ktoś do głowy wrzucił granat
Pieprze panadol, palę splifa,
Dniu mowie Dobranoc.
Chciałbym wierzyć, ze My to coś więcej,
Niż upadki, klęski i szpetne blizny.
Dom często to klatka.
Jedyna kobieta, która kocha okazała się matka.
To i tak sporo, wytrzyj łzy.
Nie ma co tracić sil,
Nie wiesz co będzie jutro, mocno żyj.
Być wszystkim i niczym....
Użytkownik pawelbds
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.