No więc żyję. Ale... właściwie po co?
Aby z chęcią i przyjemnością brać udział w wyścigu szczurów?
Przesiedzieć w norze cały dzień? Zostać po godzinach?
I nie czując przy tym zmęczenia?
Aby żyć w myśl zasady "kto pierwszy, ten lepszy"?
Aby uśmiechać się sztucznie do chlebodawcy, który tylko od czasu do czasu podrzuci kawałek sera?
Łasić się do niego, czekając na pogłaskanie?
A gdzie wolność? Zapytam.
Swoboda?
Marzenia?
Czy naprawdę muszę wsiąść do pędzącego na oślep pociągu?
Nie, dziękuję.
Postoję
koniec fbl...