W prowizorycznym umyśle wiele cudów dzieje się każdego dnia. Czasami odfruwam na kilka stóp po to tylko, by odwiedzić polskie kłębiaste. Innym razem ukryta pod płaszczem własnych słabości zaszywam się w ciemności na środku oświetlonej areny.
Kilka dni temu spacerowałam po parku z A Fine Frenzy w uszach i uśmiechałam się do rowerzystów. Dziś wyłączyłam telefon i rozkoszuję się samotnością. Wielu stwierdzi, że to kobiece huśtawki. Standard. Nie...
To szaleństwo. A tylko szaleńcy żyją pełnią życia.
Podpisano: odwiedzająca Domy Wariatów Dusza.
A że się pochwalę! Chemia, rozszerzenie 85% i mi teraz możecie wszyscy ku*wa podskoczyć. Witajcie marzenia.
Oto tytułowy CEL osiągnięty!