Dziwnie mi z tym, że jestem sama w sumie. Wolna chata i nie ma kogo zaprosić. Do kogo się przytulić. Jakość fotoblożkowa mnie rozpierdala po raz kolejny.
Gdybam sobie ostatnio. Dużo osób mnie pyta dlaczego to zrobiłam, mimo że to i tak szło ku końcowi. Miałam chyba nadzieję, że okazując mega zajebiste zaufanie z mojej strony (a to wymaga przełamania w sobie wstydu, tej tajemnicy, bo NIKT o tym nie wiedział), wywołam coś co się nazywa miłością. Mimo, że wiedziałam - to nie te czasy, jesteśmy tylko nastolatkami. Nasze pojmowania ma płytkie dno. Za trudne dla nas jest pojęcie - to nie kłamstwo, to coś przeciwnego.
I tak jestem suką, nie myślcie sobie.
Ale jest coraz lepiej. Tylko czasami przygryzę wargę.