Chciałam napisać, że te święta są do dupy, ale ograniczę się może do tego wniosku, do którego dochodzi dziś większośc z nas, że ze świąt już wyrośliśmy, chyba. Cała przyjemna otoczka, w której kryła się magia i jakaś wzniosłość może, odeszła wraz z okresem dzieciństwa, a teraz święta są od rozleniwiania się, ewentualnie nadrabiania zaległości w lekturach, ewentualnie od odsypiania bezsennych szkolnych tygodni. A można też się nad paroma rzeczami zastanowić, chociaż to niby taki przyjemny okres, a mnie na przekór przychodzą do głowy jakieś surrealistyczne wizje, wyobrażenia jakich na codzień nie miewam, które z przyjemnością nie mają nic wspólnego, a przypominają raczej urywki najgłupszych thrillerów.
Wiatr wył, rozwiewając ludzkie głosy niczym spadłe liście, targając gałęziami i szepcząc do ucha jak straszliwy kochanek.