Pamiętam kiedyś Mamo, nie chciałam ubrać różowej, welurowej sukienki z białymi kokardkmi. Było w niej duszno i nieprzyjemnie, a ja miałam 5 lat. Był Dzień Babci, a Ty mi powiedziałaś, że jedynie tak mogę sprawić babci przyjemność, ofiarować trochę radości. Dusiłam się w tej sukience, grzecznie pozowałam do zdjęć, podciągałam grube, białe rajstopy.
Nosiłam buty, które wybierałaś, sukienki, które czasami szyłaś sama, nosiłam włochate swetry zrobione na drutach. Czesałaś moje długie włosy, robiłaś warkocze, wplatałaś kokardki.
Byłam dziewczynką z kolorowanki, którą mogłaś dowolnie pokolorować. Córeczka, jak laleczka- tak mówili Ci ludzie.
Później sama już malowałam paznokcie, zakładałam buty na obcasie, sama wpinałam we włosy kokardki. Tak tylko, po prostu, chciałam sprawić Wam przyjemność.
A teraz padał deszcz, a ja nie miałam parasolki i ochoty do życia. Więc w spodniach i bluzie, szukałam tylko czegoś, czym mogłabym zasłonić sobie głowę.
Wojtek pożyczył mi kurtkę. Męską kurtkę z kapturem.
I teraz myślę, że wolałabym urodzić się chłopcem, że chciałabym spalić te wszystkie sukienki, rajstopki,
że chciałabym nie przejmować się tłustym brzuchem,
że chciałabym przestać chcieć sprawiać ludziom radość.
I przestać być taką próżną lalką.
Chciałabym nie być już sobą.