Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo bym chciała tu wejść, dodać notkę i napisać "Tak, w końcu jestem szczęśliwa i mam gdzieś tych ludzi, którzy mnie ranili". Chyba nawet już się przyzwyczaiłam do takiego traktowania. Czasem boję się, że w końcu coś we mnie pęknie, że coś, jakieś kolejne rozczarowanie sprowokuje mnie do czegoś czego nie chce. Boję się, że ten ból mnie zniszczy już do końca. Lubię długie spacery nocą, wtedy myślę w taki sposób, w jaki myśleć nie powinnam. Nieważne. Nawet nie wiem po co ja się tu tak użalam nad swoim życiem... Ugh. Wychodzę z domu. Wesołych Świąt.