Kto był grzecznym autkiem?
No kto był grzecznym autkiem?
*happy car noises*
Dzisiejsza wizyta u mechanika zakońćzona sukcesem.
Okazało się, że nie ma aż tak rozległych uszkodzeń po ostatnim incydencie i od ręki zrobiliśmy kilka rzeczy.
Tak zrobiliśmy, pomagałem zarówno przy kołach jak i przy zajrzeniu w komorę silnika.
Wyszedł od spodu przeciek z uszczelniacza prawej półosi.
Do zrobienia w kilka godzin.
No i od razu zlewka całego oleju ze skrzyni i lanie nowego.
Trzeba przygotować samochód na weekendową trasę a trochę tych kilometrów będzie.
W środku pomyte, porobiłem kilka kosmetycznych rzeczy.
Jestem zadowolony z efektów dzisiejszej pracy.
Musiałem czymś łeb zająć po wczorajszej prywatnej "rozmowie".
Nie to nie.
Prosił się nie będę.
Jeszcze nigdy nie byłem tak zadowolony z tego, że mogłem po prostu w spokoju umyć samochód i zrobić w nim co tylko chcę i to po swojemu. W sumie i tak dziadolot jest mój jednak zawsze patrzyłem na to, by to dziecko miało jak najlepsze warunki podróży.
Teraz z uwagi na pewne czynniki zewnętrzne cały tylny przedział kabiny pasażerskiej został przystosowany do dorosłych pasażerów.
No i jest jedna rzecz, którą na kołach zawsze chciałem mieć. I kurwa mam.
Co do dziadolota podjąłem pewną decyzję i to dość ważną.
Zostawię go sobie aż nie zgnije.
Będę inwestował.
Będzie się pięknie prezentował na zlotach.
Modyfikacja po modyfikacji.
Chciałem A8 w jego miejsce. JEdnak jak wyżej. Zostanę przy tym co dobre i sprawne zamiast na siłę szukać.
Tak jak w życiu.
WIelokrotnie podejmowałem decyzje pod wpływem impulsu czy po bardzo krótkich przemyśleniach uznawanych subiektywnie za słuszne.
Jak się potem okazało to były błędy.
Tym razem to nie ja będę się męczył za "słuszną" decyzję.
Po prostu zrezygnowałem z podejmowania ich w niektórych sprawach.
A teraz mała dawka rozpierdolu z dnia wczorajszego.
Macie popcorn?
To jedziemy!
Na interwencji zdecydowanie poniosła mnie fantazja.
Przegiąłem z użyciem środka przymusu bezpośredniego.
Tak trochę.
Po wszystkim dzwonię do swojego koordynatora poinformować o zadymie.
Dialog wyglądał mniej więcej tak:
-Jest problem.
-Co się stało?
-Trochę przesadziłem.
-*cisza w słuchawce kilka sekund* Jak bardzo?
-Policja i ZRM w drodze, 2 poszkodowanych, reszta uciekła.
-Jak to reszta uciekła?
-No mówiłem, że przesadziłem.
-*cisza w słuchawce*
-Z rozpylaczem.
Dalsza część rozmowy już nie nadaje się do nawet anonimowej publikacji.
Wystarczy, że następnego dnia koordynator przejmując służbę skomentował sytuację słowami "Wiedziałem, że w końcu coś odjebiesz." i sam się z tego śmiał.
Z grubej zadymy wyszła komedia ale do tego jeszcze dojdę.
Wracając do telefonów.
Chwilę po rozmowie z bezpośrednim dzwoni najwyższy.
W regionie a nie z centrali, żeby nie było pierdolenia że chuj wie kim tam jestem.
Najpierw spokojnie i dośc służbowo, jednak kiedy z pełną powagą i spokojem opisałem (w swoich słowach jak tutaj piszę notki) jaki w pewnym momencie rozsiałem rozpierdol to nie wytrzymał i jebnął śmiechem.
Nie dostałem zjeby bo mimo wszystko cała sytuacja została "opanowana" zgodnie z posiadanymi uprawnieniami i zgodnie z prawem.
Po całej akcji znowu dzwoni bezpośredni i przytoczył mi rozmowę z administracją obiektu.
Były obawy, że całe zajście jakby nie patrzeć jest znacznym psychicznym obciążeniem dla człowieka i zostałą wysunięta propozycja podmiany na innego dowódcę.
Kulturalna i trochę między wierszami odpowiedź, która brzmiała jak "Wy jeszcze nie wiecie co ten pojeb potrafi" rozwiała wszelkie wątpliwości co do moich metod działania i podejściu do zagrożeń.
Najśmieszniejsze w tym wszystim było to, że koło 13 rozmawialiśmy z bezpośrednim.
-Administracja Cię lubi, nie spierdol tego.
Chwilę po 18 telefon, że przesadziłem.
A co się odjebało póki pracuję w ochronie (czyli już niedługo do czego zaraz przejdę) zostawię dla siebie.
Później chętnie przytoczę sytuację.
Będą heheszki.
Dalej.
Dzisiaj odebrałem bilecik.
Bilecik zwany książką operatora.
Jeszcze podszkolić się z hitlerowskiego i wyjazd na roboty do 4 rzeszy.
W końcu.
Przy okazji wiele spraw się pozmieniało.
Przyjdzie czas, że sprzedam się wam jakie jeszcze zaszły zmiany.
Wiele się wyjaśni w ten weekend.
Trochę się stresuję.
Trochę się cieszę.
Zobaczymy.
Nie ma co na zapas.
Trochę tutaj zaspamuję zdjęciami dziadolota.
Swoją drogą.
NIgdy się tak nie cieszyłem ze zwykłego zapachu do samochodu.
I to wiszącego, jakich nigdy nie lubiłem.
Zaczynam dostrzegać małe gesty, małe rzeczy.
Stres powoli opada.
Mam ogromne wsparcie w aktualnie dość trudnej sytuacji osobistej.
Doceniam to jak sam chuj nawet jeśli o tym nie mówię wprost.
Jeszcze tylko trochę i wrócę do swojej roli.
Roli, którą uświadomiła mi pewna bliska osoba.
I coś w tym jest.
Ogień latarni morskiej przygasł tylko na chwilę, by po ponownym rozpaleniu mógł prowadzić więcej statków do portu.
Hollywood Undead ft. Blasterjaxx - Shadows
"Nothing good comes easily"
Czasami warto poczekać chwilę dłużej by mimo wszechobecnego bólu i chaosu poukładać swoje życie.
Trzeba tylko być wystarczająco dojrzałym by to zrozumieć.