Ach, jak dawno mnie tu nie było. Tyle pracy, tak mało weny. Ale jestem, znowu ze swoimi dziwacznymi problemami i przemyśleniami. Tak więc witam Was serdecznie i zapraszam do przeczytania dzisiejszej notki.
Głównym jej tematem ma być mój jakże dziwny stan. W sumie jest on całkiem zabawny.. Chce mi się śmiać i płakać jednocześnie. Już jakiś dłuższy czas nie wpadałam ze skrajności w skrajność, a już na pewno te skrajności nie trwały w tej samej chwili. Eh, nieważne. I tak mnie nikt nie zrozumie. I tak brakuje mi odwagi, żeby z kimkolwiek o tym porozmawiać. Tak więc to w sumie tylko taka mała wzmianka, a nie główny temat notki. Ale nieważne...
Kolejną sprawą, którą muszę wylać na ekran komputera, jest mój jakże dziwny stan. Dobra, ten akurat nie jest tak dziwny jak ten wcześniej wspomniany, gdyż nie dotyczy on mojej psychiki, tylko zdrowia i wyglądu. Odkąd pamiętam ludzie zawsze mieli różne opinie na temat moich oczu. Niektórym się one podobają, innym nie. Z każdym słowem na ich temat zaczęłam podzielać zdania innych, jednak dzisiaj dochodzę do jednego wniosku: nie jest dobrze. Zauważyłam poważną różnicę, którą widać coraz bardziej z dnia na dzień. Dopiero dzisiaj zrozumiałam, że nie będę mogła tak wiecznie żyć. Że prędzej czy później ten tzw. dobry okres się skończy. Bo on jest dobry tylko dla mojej psychiki. Ale nie dla ciała. Podsumowując, muszę iść do okulisty. Nie chcę stracić połowy wzroku, chociaż w sumie i tak już ją straciłam. Takiej wady, jaką ja mam, to chyba nikt nie ma...
Jak pewnie niektórzy zauważyli, zmieniła się kolorystyka mojego photobloga. Na poprzednim tle po prostu nie było nic widać, a na tym... widać wszystko idealnie.
Uhu. Zbliża się Halloween. Nie mam jeszcze konkretnych planów. Wszyscy robią wielkie zamieszenie wokół tego dnia, tak jakby był on jakiś naprawdę niesamowity. A przecież to nie jest żadne święto, tylko pogańskie głupstwo. Dlatego jeśli wezmę w tym udział, to jedynie ze względu na możliwość pokazania kreatywności.
Wraz z Halloween zbliża się Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny (czy jak to tam się nazywa). Ciekawa jestem, jak ludzie przeżywają te dwa dni. Albo w zasadzie tylko ten pierwszy, bo o drugim to już zapominają... Osobiście nie lubię tych świąt. Jakby nie było, są w pewien sposób ponure. Dotyczą śmierci, o której na co dzień staramy się nie myśleć. Jednak zmuszają one do refleksji na ten temat. I właśnie dlatego nie lubię tych świąt. Zbyt dużo myślałam o śmierci w pierwszej klasie. W tej wolę myśleć o życiu.
No i chyba będę kończyć. Tematy mi się wyczerpały. Jestem w dziwnym stanie i lepiej, żebym się już nie rozpisywała, bo rzekomo moje dziwne stany udzielają się innym. Tak więc narka.
http://www.youtube.com/watch?v=ce1MC48T3p8