Dzisiaj się zastanawiam nad sensem życia. Czy w ogóle jakiś istnieje?
Czy podążam jakąś ścieżkę, na której końcu będzie znak "ślepa ulica"?
W zakątku, bez odwrotu, bez żadnych możliwości.
Tylko z niespełnionymi marzeniami i oczami przesiąkniętymi słonymi łzami.