Kolejny stracony dzień w Poznaniu na szukaniu pracy. Miliony ogłoszeń, miliony wysłanych CV i cisza...
Dziś się rozsypałam po powrocie, płakałam jak bóbr. Dlaczego innym się udaje a mi nie? Co jest takiego we mnie, że nikt nie chce do mnie zadzwonić i powiedzieć "Hej! Twoje CV jest imponujące, zapraszamy na rozmowę; oferujemy Ci pracę biurową pełną wyzwań i gwarancję rozwoju zawodowego a ponad to atrakcyjne wynagrodzenie w wysokości 1600zł netto".
Pobiegłabym wtedy nawet do Poznania.
Ale póki co, dochodzę do wniosku, że łatwiej jest znaleźć sponsora niż prace w Polsce.
Jedynym dobrym punktem dzisiejszego dnia, był fakt, że czułam się naprawdę piękna. Oglądali się za mną mężczyźni a kobiety z zazdrością spoglądały na moje buty. I było mi jakoś lżej, bo widziałam się z Tamarą bo świeciło słońce.
Chyba przyciągam dziwnych ludzi; dzisiaj na Dworcu Głównym PKP w Poznaniu wysłuchałam dwóch sfrustrowanych panów. Jeden marudził na zarobki w Polsce i porównywał nas do Anglii obwiniając o to prawo Polskie i to że nie jesteśmy w Euro a drugi wylewał z siebie negatywne komentarze dotyczące inwestycji w nowy dworzec w Poznaniu bo stary był dobry tylko wymagał modernizacji i wygłosił mi wykład na temat tego, że za komuny było lepiej a Jaruzelski to nie zdrajca narodu.
Nawet w kilku kwestiach mogę się zgodzić. Za komuny nie było lepiej, jemu się tak wydaje bo był młody a jak się jest młodym to na starość wraca się z sentymentu do czasów młodości i wszystko wydaje się lepsze.