Zasypianie w pustym od serc domu nie było niczym przyjemnym. Nocny blask miasta wpadał przez
okna i tylko na chwilę dusił nocne mary. Mogę opowiadać, choć to drobiazgi w skali banałów
świata. Pierwszy śnieg zawsze wywołuje uśmiech na twarzy, nawet, gdy policzki marzną ci z
zimna, zaczynasz dzień o piątej czterdzieści i masz wrażenie, że labirynty ulic tym razem
się nie obudzą. W poniedziałek Stuhr kręcił u nas film, biała blenda rozbłysła na dziedzińcu
i odbijała rzadkie promienie słońca. Tego dnia nie oszalałam i nie goniłam wzrokiem.
To nie specyfika, to coś, czego słowami nie wypowiesz.
Punkt skrajny moich wieczornych i porannych myśli.
Skąd wiesz kiedy odwrócić wzrok?