Do kolejnej z ofiar, pamięć cofa mnie jak szybki rewers,
Tej nocy JA oznacza zbrodnia, jestem tym cieniem.
Bez poszlak, bez śladów, choć mam papilarne linie,
Moje odciski palców zna tylko ten cyngiel
Stanąłem przed budynkiem, mój cel był kilka pięter wyżej,
Ciemne ulice i uczucie: Jestem bliżej
Do windy, na mojej drodze portier,
Szybka reakcja, będzie miał wycieczkę plastikowym workiem,
Dalej, serce wciąż tłoczy adrenalinę,
Czuję każdą żyłę, za chwilę otwieram gabinet
Jej wzrok jak sztylet przebija półmrok
Zabić nienawiść, zabić zanim znów kogoś strawi
Ona i jej piekielnie dzikie to imperium,
To cel mój, bez wahania wsadzam w nią sześć kul.
Żegnaj laleczko rzucam i wybiegam na korytarz,
Znów znikam, nad miastem zaczynało świtać.
Oni, poszukiwani martwi lub martwi
Zacznij się martwić, bo to nie są żarty.
Żaden bujnej fantazji, kiepski wymysł,
Nie masz szans, to bez wyjścia jest labirynt.