No cóż, może tak strasznie, jak w tytule nie będzie, ale mój pokój przemienił się istną rzeźnię. Teraz może przypomina bardziej burdel, ale mniejsza :D
Otóż przyjemną dla oka niebiańską, marmurową, muszelkową czy-jakąś-tam-inną-poetyczną-nazwę-którą-wymyśli-castorama biel zastąpiła krwista czerwień. Mwahahahaha! Po prostu kocham ten kolor <3 Pomijając fakt, że nie będę już musiała zamalowywac odprysków krwi i w spokoju dokonywać w moim pokoiku różnorakich zbrodni, odcień jest po prostu ŚWIETNY. Energetyzujący, pobudzający, mocny, wyrazisty, ciepły i przytulny! Aż chce się budzić!
Z malowaniem było nieco roboty, ale na szczęście - nie mojej :D Pomimo szczerych chęci pomocy zostałam zignorowana i zdegradowana z pozycji malarza do naklejacza i odklejacza taśm, podawacza pędzli, wałków i farby, zmywacza, gońca oraz przede wszystkim - domalowywacza, co oznaczało że każde niedociągnięcie musiało być przeze mnie dostrzeżone i w trybie natychmiastowym - zlikwidowane. Misja zakończona została pomyślnie, jedynie przy suficie jest parę "szczelin" które - jak twierdzi moja mama - nie powinny byż zauważone, dopóki się o nich nie powie (o czym ja, oczywiście, nie zapominam powiadomić każdego, kto gości w moim pokoju :D)
Ogółem - KOCHAM MÓJ NOWY KOLOR <3
Przu najbliższej okazji zrobię zdjęcie mojemu pokojowi i nieco zedytuję tę notkę ^^ Najpierw jednak muszę posprzątać wspomniany wyżej burdel. W ten więc sposób już wiecie, co bd robić jutro (a może raczej dzisiaj?)
Dobranoc, krwistych snów :* Mwahahahahahaha!