Spokojnie jak na wojnie. Tu pierdolnie, tam pierdolnie i znów jest spokojnie.
Jeszcze kilka chwil temu budziłam się w południe na bułgarskim wybrzeżu z bolącą głową. Wskoczyliśmy w nowy rozdział. Stary jest zamknięty na cztery spusty a ja połknęłam kluczyk. Zaczęliśmy coś całkiem nowego, wystartowaliśmy z czystą kartą. Teraz strach przeminął i wszystko wskazuje na to, że spędzę bardzo dobre trzy lata. Jak mogłam nie dać rady mając taki doping? Gratuluję sobie. Jestem przygotowana na jesień, ściągnęłam Unknown Pleasures, zaparzyłam dużo kawy i wiem, że przetrwam, bo mam się z czego cieszyć. Jutro będę rannym ptaszkiem biegnąc na dwie godziny niemieckiego, ale wieczorem odpoczniemy sobie z Pawłem gnijąc w łóżku i oglądając horrory. Kocham tak. Potem miejmy nadzieję American Burger Party z kochaną Nelą. Ja mam sobie odmówić hamburgerów na wixie? A już czternastego, dokładnie miesiąc przed moimi urodzinami Poznań miasto grzechu. Pomódlcie się za mnie.
https://www.youtube.com/watch?v=SpwZr5LY6MY