photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 LIPCA 2011

try to be somebody.

źródło: google-ergebniss

ach, widzicie? im bliżej końca jestem, tym chętniej dodaję notki. nie wiem czemu, ale sprwawia mi to przyjemność. i cieszę się, że ktoś to w ogóle jeszcze czyta. wszyscy, którzy wytrwali razem ze mną, zasługują na szacunek. u mnie na pewno go mają!

a skoro opowiadanie ma tytuł osiemnascieplus... (:

 

 

     Parade Street była jedną z najspokojniejszych ulic Wyckoff. Znajdowała się na peryferiach miasta, dzięki czemu jej mieszkańcy czuli się bardziej jak społeczność wsi, która znajdowała się niedaleko. To właśnie poszukujący spokoju ludzie decydowali się na mieszkanie w tej części, niecałe czterdzieści minut drogi pieszo od szpitala. Niektórzy sądzili nawet, że Parade Street to osobny, niezależny teren, przez który tylko od czasu do czasu przejeżdża jakiś samochód.
     Do społeczności dołączyła właśnie para, która kupiła dom jednorodzinny znajdujący się kilkadziesiąt metrów od wyjazdu na główną trasę prowadzącą do centrum. Cisza jest, ale wygoda też być musi.
     Do jednopiętrowego, pokrytego białą farbą domu prowadził podjazd i furtka, wykonane z pomalowanego na czarno metalu o przeróżnych kształtach. Do dębowych drzwi prowadziła brukowa ścieżka, która rozwidlała się również na tyły, gdzie mieścił się ogrodzony parkanem ogród. Po pokonaniu pięciu schodków można było dostać się do niewielkiego przedpokoju, w którym nie znajdowało się nic konkretnego. Na lewo od wejścia mieściła się ogromna, pomalowana na żółto kuchnia, na prawo zaś równie wielki salon zawierający wszystkie bajery szalonego nastolatka - gry video, wieżę, telewizor plazmowy, gitary, pianino i wiele wynalazków dzisiejszej technologii. Na wprost od stojaka z płytami znajdowały się kolejne drzwi, które prowadziły do małej, eleganckiej sypialni połączonej z niewielkim korytarzem, który z kolei połączony był z dużą łazienką.
     Wraz z kupnem tego domu skończył się spokój na Parade Street.
     Wieczorną porą nie słychać było tu niczego innego prócz świerszczy. W domu panował nieopisany spokój - nic się w nim nie poruszało ani nie przemieszczało. Przez średniej wielkości drewniane okna wpadało jedynie światło świecącego w pełni księżyca. Było tak cicho, że nawet oddech wydawał się mieć tutaj ponad dwieście decybeli.
     Nagle rozległ się dochodzący z dworu śmiech, bezprecedensowo należący do dziewczyny. Co chwilę zostawał on tłumiony przez tajemniczą siłę, którą stanowiły usta jej partnera. Ktoś zaczął przekręcać klucz w drzwiach.
     Chłopak wziął dziewczynę na ręce i całując bez pamięci jej jasną szyję wymierzył kopnięcie, które miało na celu otworzenie drzwi bez używania dłoni. Zawiasy głośno skrzypnęły, a klamka aż odskoczyła przy kontakcie z wewnętrzną częścią ściany. Wszedł zatem do środka i zamknął je z ten sam sposób, w jaki je otworzył.
- Joe - jęknęła Eva, czując na swojej szyi jego wędrujący pospiesznie język. - To najcudowniejsze mieszkanie, jakie mogłeś kupić. - Była w ekstazie spowodowanej kontaktem fizycznym, jego dotykiem, oddechem, głosem.
- Pozwól mi - wymamrotał niewyraźnie podrzucając ją nieco, by mogła wygodniej ułożyć się w jego ramionach. Uwolnił jej szyję od swoich ust, by wbić się w jej wargi tak drapieżnie, jakby była najbardziej pożądaną kobietą na świecie. Dla niego bez wątpienia była.
     Nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi na zamek uklęknął, by móc położyć ją na pokrytej panelami podłodze. Usiadł na niej okrakiem i nie odrywając od niej ust zaczął pośpiesznie ściągać z siebie płaszcz. Eva zsunęła z nóg brązowe kozaki, które były tutaj całkowicie niepotrzebne. Podobnie jak i reszta ich garderoby.
     Joe dyszał ciężko, odrzucając swój szalik w głąb kuchni. Z jego płuc wydobywały się dźwięki podniecenia, których nie zamierzał w żaden sposób tłumić. Kiedy Eva jakimś cudem zrzuciła z siebie złotobrązowy płaszczyk i zarzuciła mu ręce na umięśnione ramiona, chłopak podniósł ją i niemal wsuwając jej język do gardła podniósł do góry. Dziewczyna owinęła nogi wokół jego bioder czując, że jego męskość działa bez zarzutu.
     Musieli pokonać w ten sposób drogę do sypialni przez salon, co nie było sprawą prostą. Joe musiał uważać, by po drodze nie nadepnąć na leżącą na podłodze grę czy płytę DVD, jednak po pewnym czasie i to stało się nieistotne. Z każdym krokiem gubili kolejne ubrania, w których ściąganiu stali się prawdziwymi mistrzami - kto w końcu jest w stanie ściągnąć bluzkę przez głowę, nie odrywając przy tym swoich ust od torsu partnera? Fizyka nie stanowiła dla Josepha żadnego problemu nawet w tych kwestach, a Eva była bardzo pojętną uczennicą.
     Kiedy znaleźli się w małej sypialni z nie zasuniętymi roletami, Joe niemal brutalnie zrzucił ją z rąk wprost na pokryta wykładziną podłogę. Stękając i obsypując jej ciało pocałunkami zsunął z niej niebieskie majteczki - jedyną rzecz, które jej pozostała.
- Evo - wyrzucił z siebie pozwalając, by wsunęła swoje drobne dłonie pod jego bokserki. - Jesteś jedyną kobietą, z którą odważyłbym się na ten krok.
- A czy kochasz mnie? - spytała cicho, tłumiąc w gardle wiele znaczący wrzask. Przygryzając niezbyt lekko jego obojczyk pozwoliła, by jego ramiona znów ją uniosły.
- MASZ WĄTPLIWOŚCI?! - krzyknął, wbijając jej swoje paznokcie w skórę pleców i przyciskając do swojego torsu tak mocno, że czuł na sobie nie tylko jej piersi, ale i również każdy drobny włos znajdujący się na jej ciele. - MASZ JAKIEKOLWIEK?!
- Pokaż mi siebie, Joseph - porosiła cicho czując jak rozkosz z dołu jej ciała zaczyna promieniować na całą resztę. - Takiego siebie, jakim cię kocham.
     Joe otworzył drzwiczki dębowej szafy i w amoku przygwoździł drobne ciało dziewczyny do jej wewnętrznej strony, rozrzucając multum ubrań na podłogę i mosiężne dno. Nie kontrolował, co robi ani jak to wygląda - liczyło się to, że kochał się z Evą. Liczyło się to, ze kocha się z kobietą, która na to zasłużyła. Z kobietą, którą kocha, a której udowadniał to w każdej sekundzie swojego istnienia, w każdym skradzionym pocałunku, w każdym zbliżeniu.
     Teraz już na własnych zasadach, we własnym domu. Po raz ostatni pozwolił jej głośno jęknąć, by po chwili znów zanurzyć się w jej ciele przepełnionym wonią orchidei, którą tylko on był w stanie poczuć.

Komentarze

noneedyourlove Hhehehh.. skąd ty to wszystko bierzesz, nadal nie wiem. ;Dd
Ale lubię to. ^^
25/07/2011 14:25:10
osiemnascieplus wyobraźnia literata, hahaha! i to na trzeźwo!!!!!!!!!!!!!!
25/07/2011 15:52:49
osiemnascieplus choć czasami są takie sceny, ze nawet nie wierze, że byłam trzeźwa, gdy to pisałam...
25/07/2011 15:53:11
noneedyourlove Czasem też tak mam. ;dd Tylko, że jeszcze nie jestem na tak zaawansowanym stopniu.. pisania. ;Dd
25/07/2011 23:24:33

muchbetter oł.. znowu trafiłam na fajną scenę ;D
tradycyjnie musiałam nadrobić kilka odcinków, ale przynajmniej miałam trochę więcej do poczytania xD
szkoda, że opowiadanie zbliża się do końca. :c spodziewałam się kolejnej "Mody na sukces" no ale trudno, haha xDD
25/07/2011 22:30:54
orbitt jak ty to robisz?! <3 każda twoja scena +18 jest genialna! <3
25/07/2011 17:04:18
rosegarden kurde. jaki dom oni sobie kupili! ; o fajnie to opisałaś, wiesz?! <3
25/07/2011 11:29:32
osiemnascieplus właśnie w tym opisie coś jest. jak go czytam to się czuję lepsza, ahahha < 3
25/07/2011 12:46:55

xkakus uuUUU no to pojechali. Like it ;p
25/07/2011 12:42:04
niebieskax6 najlepsza seria rozdziałów to oczywiście ta 18 + bez wątpienia <3
25/07/2011 11:50:42
xflywithmex myślałam, że to o Nicku i Hannah a tu...Joe Oo XDD
24/07/2011 21:59:54
osiemnascieplus bo to zdjęcie mi się podobało, hahah!
25/07/2011 11:07:07

dendziu a taaaaaammm!!!!!
24/07/2011 22:40:13

Informacje o osiemnascieplus


Inni zdjęcia: Moja simowa rodzinka :) patkigdNa tle choinek patkigdZ drzewkiem ;) patkigdZ Bałwankiem patkigd;) patkigd:* patkigd;) patkigdZ Reniferem patkigdZ gwiazdorkiem patkigdBella patkigd