Byłam dziś na terapii.
Od dwóch tygodni ledwo wstaję z łóżka, przeciągam moment wstania do wszelkich granic, kiedy mogę się jeszcze gdziekolwiek wyrobić. Gorzej jak jest dzień, kiedy nie muszę nigdzie iść, wtedy wstawanie o 16 jest smutną normą. Przeciągam moment zaśnięcie by jeszcze tak szybko nie nadchodził kolejny dzień i płacz nad zbyt słodką kawą, bo nawet taka pierdoła wydaje się być błędem nie do naprawienia i ogółem - tragedią ; ) Teoria psychologa jest taka, że nie dolega mi "depresja", aczkolwiek moje reakcje na nieprzeżyte emocje są jak najbardziej depresyjne i autodestrukcyjne. A tych emocji wypchniętych wgłąb siebie było całkiem sporo.
Zwolnienie z pracy, umieranie mojej babci (które w wielkim skrócie swojego finiszu nie miało) blokada przed szukaniem miejsca praktyk (dużo strachu i lęku przed możliwością wykorzystania i zmarnowania mnóstwa czasu, który mogłabym przeznaczyć na zarobek) a jednocześnie czuję beznadzieje bo odwlekając to - czas właśnie tracę najbardziej.
Ale tych dobrych też nie brakuje - zdałam w końcu na prawo jazdy (Boże pamięta tu ktoś jak się pojawiłam na pbl? Miałam prawie 2 lata przerwy i po 18 wykupionych godzinach zdałam za pierwszym razem) - a i tak nie potrafiłam się z tego cieszyć, bo w swoim mniemaniu ZDAĆ NIE POWINNAM. Zdałam kolejną sesję w pierwszych terminach ( a nie potrafię tego docenić, bo przecież to było proste to jak mam być z tego dumna??) A poza tym - wypierałam do tej pory te refleksje jakie nadchodzą człowieka w okolicy urodzin. Jak ja wykorzystałam ten rok? Czemu wciąż jestem z siebie niezadowolona? Czemu dalej nie potrafię siebie docenić, zawalczyć o siebie w stosunku do innych (brak asertywności i bagatelizowanie swoich potrzeb) Kolejny rok, a ja wciąż nie ogarniam tego świata. Wciąż jestem cała z sobą pokłócona i zawiedziona. A z drugiej strony coś cichutko skrobie w okolicy czaszki, że tak naprawdę to tylko myśli i uczucia, bo z czym się nie spotykam w życiu, to sobie z tym radzę, pokracznie, trochę za bardzo emocjonująco, bardziej dziecinnie, ale radzę.
Jestem młodą kobietą.
To chyba nie zbrodnia, tego wszystkiego nie łapać?