photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 GRUDNIA 2014

Catch a dreams 59

Rozdział LIX

 

 

Ze złością zaczęłam zbierać porozrzucane na schodach przed szkolnym wejściem książki. Cudowny poniedziałek. Wiedziałam, że taki będzie. Od rana wszystko na to wskazywało. Moje zaspanie, rozlanie gorącej kawy na nowe spodnie, nawet moja mama, jak zwykle musiała cos od siebie dorzucić. Przez cały ranek szykowała się na jakiś casting, zajmując przy tym łazienkę. Pięknie. Na dodatek zaraz spóżnie się na lekcje, pomyślałam rozgoryczona. To szczęście nigdy mnie nie opuszczało, a do tego wszystkiego, oberwał mi się pasek od troby. Niewiele dzieliło mnie od granicy wytrzymałości. Na szczęście przy tak późnej porze, większość uczniów jest już w środku, więc tylko niewielu z nich, widziało mój nieumyślny piruet na schodach.

 

Schylając się po podręcznik od angielskiego, dostrzegłam coś. Ciemne buty wkroczyły na moje ograniczone pole widzenia. To były te buty, spanikowałam. Od razu się podniosłam, wlepiając wzrok w jego pokrytą delikatnym zarostem jasną twarz. Od wczoraj się nie ogolił. Od razu do mojej głowy wpłynęła myśl o tym, jak strasznie muszę wyglądać. Na pewno byłam cała rozczochrana, jęknęłam w myślach. Patrzyłam się na niego dłuższą chwile, ale on ledwo rzucił mi krótkie spojrzenie i przeszedł dalej. Chciałam wykrzyczeć jego imie tak głośno, by całe Venice poznało jego każdą literkę.

 

-Cody?- niesłyszalny szept, okazał się jedynym, na który było mnie stać. W dodatku wypowiedziany tuż po zatrzaśnięciu się drzwi za chłopakiem był zupełnie bezużyteczny.

 

Zbierając resztę ksiązek z zimnej kostki brukowej, usiadłam na ostatnim schodku i zagarnęlam źle ułożone włosy do tyłu. Tak po prostu mnie olał, podsumowałam. Jak byśmy się nie znali, jakbym była tą osobą sprzed urodzin Liama. Ale już nie jestem.- wtłoczyłam w swoje płuca świeże powietrze- Nie pozwole mu na to. Już nie.

 

Zacisnęłam pięść na zepsutej torebce i popchnęłam masywne drzwi. Ruszyłam przez korytarz mijając dziesiatki nieznanych mi ludzi, a gdy już przepchnęłam się przez tłumy i dotarłam na patio, dostrzegłam w oddali jego postać. Moje nogi, bez wyraźnego rozkazu, same ruszyły w stronę Codiego. Siedział samotny na jednym z 4 schodków, przeszukując pusty plecak. W dłoni ściskał telefon. Idealna okazja. Gdy już byłam gotowa na porachunek, do mojego celu przysiadły się dwie sylwetki. Wtedy straciłam zapał. Jak na komendę zatrzymałam się na środku patio i głupio wpatrywałam się ich niewielką grupkę. Gdy dostrzegł mnie Thomas, spojrzał na Liama. Z jego buzi wysypało się kilka słów, które sprawiły, że oczy obydwu z pozostałych chłopców, skierowały się w moją strone. Z moich wnętrzności w brzuchu zrobił się jeden wielki supeł. Obydwaj spojrzeli na mnie tak samo. Przede wszystkim z zaskoczeniem, do ktorego można było dołączyć niewielką chęć interakcji. Do którego podejść? Jednak to na Liama twarzy pojawił się uśmiech. Cody po prostu odwrócił wzrok. Poczułam dłoń na raminiu.

 

-Ale Ci zazdroszczę- usłyszałam troszkę mniejszą niż zwykle ekscytacje w głosie Stacy. Spojrzałam na nią, zapominając ukryć błagalny głos mojej duszy.- Co jest? No idź do niego, nie daj mu czekać- pusiciła mi oczko i usmiechneła się szeroko. 

-Choć ze mną- odparłam ocknowszy się i złapałam dziewczynę za rękę.  

 

Widziałam jak jej oczy niemal tańczą wokół Toma. Zakochła się na zabój. Będąc w dziwnym nastawieniu emocjonalnym w stosunku do Codiego, skupiłam uwagę na Liamie. 

Nim przywitałyśmy się z nimi, przez szkolny budynek przeszła fala głośnego dzwonka. Zaczęła się lekcja. Niektórzy z uniów oddalali się w stronę sal, jednak niektórzy nic nie robiąc sobie z początku zajęć, dalej głośno plotkowali w swoich gronach.

 

Liam wstał spokojnie i zrobił w moją stronę kilka kroków. Skupiając spojrzenie w moich oczach, obiął mnie w talii i przyciągnął do siebie.

- Patrz widzieliśmy się wczoraj wieczorem, a ja już zdążyłęm zatęsknić- wymruczał, a jego dłonie spoczęły gdzieś na wysokości ostatniego odcinka moich pleców.

 

Uśmiechnęłam się i delikatnie obejmując jego twarz dłońmi, pocałowałam go w policzek. Prawie idealnie gładka skóra Liama zostawiła na moich ustach ślad ciepła. Nie chciałam kłuć Codiego w brzuch nieograniczonymi pocałunkami z Liamem. Wiedziałam, jak musiało go to boleć. Choć on nie miał z tym problemu, kiedy widziałam go w towarzystwie Rachel. Wtuliłam sie w chłopaka i spojrzała ukradkiem na Codiego, gdy to zauważył jego wzrok powędrował na grupkę dziewczyn stojących obok. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak dużo osób zapuszczało żurawia w naszą stronę. Gdy obięłam wzrokiem ich skalę, sparaliżowana postanowiłam skryć się w grupce siedzącej na schodach. Zajęłam miejsce obok Thoma. Tylko Stacy stała przed nami i gawędziła zalotnie z chłopakiem po mojej prawej stonie. Liam zagadywał moją nieobecną osobę, a jedyny Cody siedział sam w milczeniu. Chciałam siedzieć koło niego. Dlaczego nie mógł po prostu zerwać z Rachel? Wtedy wszystko by się ułożyło. Tylko.. czy mogłabym tak poprostu zranić Liama? Był taki kochany. Dbał o mnie, bardzo.

 

-Jasne!- wyrwała Stacy.- Tylko czy nasze gołąbeczki dadzą się namówić.- Stacy puściła oczko do swojego amora.

-W sumie.. ja nie mam dziś nic ważnego- odparł mój chłopak podczas, gdy ja gorączkowo zastanawiałm się o czym mowa.- Ava, Cody a wy?

-Jasne- odparłam dalej nie wiedząc o co chodzi. Przecież nie mogłam się wydać.

-Cody?- Zapytał Tom. Gładząc się po niedużej bródce. Widziałam jak Stacy pożerałą go wrokiem. Gdy zauważyła, jak mierze ją wzrokiem rzuciła mi uradowany wyraz twarzy.

-I czy Rachel i Rebecca idą z nami?- dodał Liam

 

Ale gdzie?!- warknęłąm w środku.

 

-Chyba coś zaliczają z algebry, więc niesądze.- odparł ponuro- Zresztą ja też chyba sobie odpuszcze.- Chwycił plecak w dłonie.

 

Nie- wyjęczałam w duszy- nie idź, nie idź! Nie zostawiaj mnie !

 

-Cody! Nie możesz nas zostawić! Bez ciebie na Malibu nie jest tak fajnie!- Stacy dosiadła się obok chłopaka i spojrzała na niego błagalnie.

 

Odsuń się od niego!- przemknął mi rozkaz w głowie.- mimo, że wiedziałm gdzie skierowane są uczucia Stacy, to i tak nie chciałam by siedzieli tak blisko siebie.

 

Cody jak gdyby wyczytawszy te słowa w moich oczach, spojrzał na Stacy i zamilknął na chwile.

-Jak postawisz mi piwo.- puścił mi niemal niewykrywalne spojrzenie.

-Zgoda!- odparła uradowana.- Takiego jeszcze nie próbowałeś- rzuciła mu te słowa z zalotną miną.

Patrzył na nią jeszcze dłuższą chwilę z uśmiechem.

Moje pięści zaciskały się coraz mocniej i mocnej. Paznokcie wbijały mi się w skórę. Kazdy zostawiał jednakowy ślad, jednak żaden z nich nie bolał tak bardzo, jak bolało zachowanie Codiego..