Mimo wszystko cz. 10
Staję w bezruchu już drugi raz, odkąd wyszłam z księgarni. Odnoszę wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, że ktoś podąża za mną. Odwracam się lecz nie widzę nikogo, kto mógłby sprawiać wrażenie, że mnie śledzi. Czyżbym postradała zmysły? Wzruszam ramionami i ruszam dalej.
Ruth napisała mi, że jest na Upper East Side. Staję więc i czekam na zielone światło, by móc przejść na drugą stronę i udać się w kierunku 59 ulicy. Kilka minut później siedzę już w malutkiej restauracji i popijam ulubioną latte, czekając na siostrę. Rozmyślam właśnie nad powrotem na studia, gdy do lokalu wchodzi zdyszana Ruth. Omiata wzrokiem pomieszczenie, a gdy mnie dostrzega posyła mi promienny uśmiech.
- Przepraszam za spóźnienie, ale mam teraz urwanie głowy. Cała masa zleceń - mówi, gdy zajmuje miejsce naprzeciwko.
- Nic się nie stało, ja sama przyszłam całkiem niedawno. Co zamawiamy?
- Jestem tak głodna, że zjem wszystko, co podstawią mi pod nos - śmieje się.
- To może specjalność lokalu? - pytam, a ona przystaje na tę propozycję. Wzywam kelnera i składam zamówienie. Kilka chwil później stawiają przed nami talerze z znakomicie wyglądającą potrawą. Jak się okazuje, nie tylko znakomicie wygląda, ale i smakuje obłędnie. Przełykam pierwszy kęs i dopiero wtedy zdaję sobie sprawę jaka jestem głodna.
- No więc - odzywa się Ruth - kim on jest? - krztuszę się słysząc pytanie siostry. Chwytam kieliszek z wodą i biorę duży łyk.
cdn.
Patrycja