Mimo wszystko cz. 4
Budzi mnie dźwięk, dzwoniącej komórki. Przecieram zaspane oczy i powoli podnoszę się do pozycji siedzącej. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, zmęczona, po ciężkim dniu w pracy. Telefon milknie, ale już po chwili zaczyna dzwonić ponownie. Sięgam na stolik i spoglądam na ekran, to Ruth.
- Halo? - odzywam się ochrypłym głosem.
- Dzięki Bogu. Dziewczyno, gdzie ty się podziewasz? Od godziny próbuję się do ciebie dodzwonić, wszystko w porządku? - wyrzuca z siebie jednym tchem.
- Rozmawiałaś z Corrine? - pytam choć znam odpowiedź. Panika w jej głosie każe mi przypuszczać, że jest więcej niż zmartwiona. Przez chwilę milczy, jakby zaskoczona, zadanym przeze mnie pytaniem.
- Nie, skąd ci to przyszło do głowy - uśmiecham się delikatnie, nigdy nie umiała kłamać.
- Dobra, nie ściemniaj, już ja sobie z nią jutro porozmawiam. Nic mi nie jest. Po prostu byłam tak wykończona, że zasnęłam na kanapie w salonie - tłumaczę, mając nadzieję, że to uspokoi moją nadopiekuńczą siostrę.
- Corrine się martwi. Nie możesz mieć jej za złe, że do mnie zadzwoniła.
- Nie mam jej tego za złe, nie rozumiem tylko dlaczego robi aferę skoro nic wielkiego się nie wydarzyło.
- Powiedziała mi, że gdy wychodziłaś byłaś cała roztrzęsiona, to zrozumiałe, że bała się o ciebie - przewracam oczami.
- Dobrze już, rozumiem& - mówię nieco poirytowana - muszę kończyć. Umówiłam się z Jaysonem na wieczór, a zbliża się osiemnasta. Zadzwonię jutro.
- Ok, baw się dobrze i uważaj na siebie.
- Dobrze mamo - uśmiecham się pod nosem i rozłączam się.
Ruth zawsze była nadopiekuńcza wobec mnie, nic dziwnego skoro była mi matką i ojcem. W domu dziecka miałyśmy tylko siebie i od początku musiałyśmy radzić sobie same. Opiekowałyśmy się sobą nawzajem, pomagając sobie w każdy możliwy sposób. Pamiętam jak skończyła liceum i poszła na studia, pamiętam jaka byłam z niej dumna, gdy dostała dyplom, pierwszą pracę. Pamiętam jak zaharowywała się na śmierć, by zarobić na mieszkanie bym mogła z nią zamieszkać. Nigdy nie zapomnę jak bardzo się dla mnie poświęcała i będę jej wdzięczna do końca życia. Wzdycham ciężko i ocieram łzę, która wdarła się nieproszona na mój policzek. Wzruszam się za każdym razem, gdy wspominam tamte lata. Mimo wszystko miałam naprawdę wiele szczęścia.
cdn.
Patrycja