Wrócę po Ciebie cz. 69
Niestety, jest już za daleko, a ja nie mam siły biec. I wtedy mój wzrok przykuwa to, co prawdopodobnie wywołało jej przerażenie. Na ziemi leży człowiek. W jego brzuchu widać okropną, zakrwawioną dziurę. Ktoś w niego strzelił. Co tu się do cholery dzieje? Klękam przy nim i odchylam głowę, żeby sprawdzić puls. I wtedy widzę te gęste, ciemne włosy, pełne usta i idealne kości policzkowe. Z moich ust wydobywa się krzyk. Nie taki, jak tej kobiety. Głośniejszy, zrozpaczony i przeraźliwy. Odsuwam się od niego. Ktoś przyszedł, pyta co się stało i dzwoni chyba na pogotowie. Ale ja nie reaguje. Tylko płaczę i krzyczę. Nagle wstaję i odchodzę. Tak po prostu. Mój chód zamienia się w bieg. Nie wiem gdzie, po prostu chcę uciec. Od świata, ludzi i śmierci. Teraz już nie widzę dla siebie miejsca na ziemi, kiedy nie ma jego. Mojego Bartka.
***
Otwieram oczy. Jasne światło mnie oślepia, więc je zamykam. Podejmuję kolejną próbę otworzenia powiek. Trochę lepiej. Mama nadal siedzi przy łóżku i trzyma mnie za rękę. To niemożliwe, że tak się zmieniła. Prawie rok spędziła w tym wariatkowie i teraz zachowuje się, jak kiedyś. Troskliwa i kochana. Odkąd jestem w szpitalu, prawie bez przerwy przy mnie siedzi. Albo ona albo Michał.
- Cześć. - wydaję z siebie cichy dźwięk.
- Jak się czujesz? - pyta za każdym razem, kiedy się obudzę.
- Głowa boli, jak zawsze. - uśmiecham się lekko.
- Pójdę po lekarza. - wstaje i wychodzi. Zamykam oczy. Czuję piekące łzy, staram się nie płakać przy ludziach. Ale kiedy jestem sama, nie potrafię się powstrzymać. Minęło osiem dni. Osiem dni od mojego nieszczęsnego wypadku, kiedy wybiegłam na ulicę i potrącił mnie samochód. Osiem dni od śmierci mojej miłości.
Kiedy po moim pierwszym przebudzeniu, mama powiedziała mi tą okropną wiadomość, że to była zemsta Tomka, że zabił go tak, jak mojego ojca, nie uwierzyłam.
cdn.
K.