Chęć popełnienia samobójstwa po wejściu w dorosłość- wybryk buntu czy akt desperacji?
Jedna z czytelniczek, poprosiła mnie o przygotowanie notki dotyczącej chęci zakończenia wszystkiego, zniknięcia z tego świata. Myślicie, że jest to wybryk młodzieńczego buntu czy może nie dawanie sobie rady z obowiązkami i nowym życiem, jakie niesie ze sobą dorosłość?
Każdy ma prawo do gorszych dni, do chwili słabości, płaczu, który uświadamia nam, że nie jesteśby beznadziejni, ale za długo byliśmy silni. Każdy ma prawo mieć myśli, które nie napawają entuzjazmem, ale czy jest to wystarczające, by myśleć o samobójstwie?
Dorosłość niesie ze sobą wiele zmian, wiem to po sobie, do dziś waham się na jakie studia powinnam iść- czy w rodzinnym mieście, na takie, które mnie nie satysfakcjonują, czy męczyć się z dojadami, ale uczyć się tego, co kocham. W tym okresie pojawia się wiele myśli, wiele problemów, komplikacji, już nic nie jest proste i na pewno nie będzie. Rzeczywistość okazuje się brutalna, jeszcze brutalniejsza niż kiedyś nam się to wydawało. Jednak uważam, że nie warto ponosić się chwili i myśleć o najgorszych możliwych wariantach. Przecież ze wszystkim prędzej czy później poradzimy sobie, prawda?
Czy mogą zdarzyć się sytuacje, które zmuszą nas do skrajnych rozwiązań? Jesteśmy jeszcze na to chyba za młodzi, życie jeszcze nie raz za przeproszeniem- kopnie nas w dupę, ale musimy jakoś się podnieść, po każdym upadku. Zbyt banalne byłoby odejście, bo tak łatwiej- nie jesteśmy tchórzami, damy sobie ze wszystkim radę! Najważniejsze jest pozytywne myślenie i szukanie zalet tam, gdzie na pierwszy rzut oka widać same wady!
Wiele pytań pojawiło się w tej notce, mam nadzieję, że i Wy wyrazicie swoje zdanie :)
Są jeszcze jakieś pytania, które chcielibyście, żebym poruszyła?
Julka.