To nie jest koniec cz. 44
Szum, zamieszanie, dawka leków i powietrza, którego brak było mi w płucach. Spędziłam tydzień w szpitalu. Od tamtej pory czułam jak słabnę z dnia na dzień. Wykorzystywałam każdą chwilę życia a raczej jego resztki. Trafiając do szpitala już po raz ostatni. Byłam strasznie osłabiona. Była przy mnie Lena z Marcinem oraz rodzicie, już chyba 5 godzinę, gdy wszedł Adam i zostaliśmy sami, pożegnali się ze mną i poszli usiąść na korytarz. Czułam jak słabnę z minuty na minutę. Zaczęłam mówić do Adama, bardzo cicho przez moje wysuszone usta i przymykające się oczy.
- Adam .. powiedziałam cicho, a ten przykładając moją rękę do swoich ciepłych i wilgotnych ust popatrzył na mnie z oczami pełnych łez Kocham Cię za wszystko.. zamykałam oczy, zasypiając. Byłam świadoma co zrobi zaraz Adam, że wstanie uderzy w ścianę i zacznie płakać tak że do sali wpadną rodzice i Lena. W tym momencie jeszcze mało świadoma łapiąc ostatni oddech powiedziałam jeszcze raz że go kocham. W sali już nie było słychać nic, prócz oddechu i płaczu Adama oraz sprzętu, który wydawał z siebie piszczący odgłos. Adam kilka dni po mojej śmierci, przyszedł po resztę moich rzeczy. Ubranego na czarno mężczyznę dogoniła pielęgniarka.
- Panie Adamie? zaczęła krzyczeć, Adam się odwrócił Mam dla pana wiadomość Adam pytającym wzrokiem, przyjął wiadomość Od pańskiej małżonki, Sabiny pielęgniarka uśmiechnęła się, Adam odwzajemnił uśmiech i uśmiechnął się do koperty. Wyszedł ze szpitala i usiadł w parku, który był niedaleko naszego mieszkania. Otworzył w kopertę i czytał list..
cdn.
Ania