To nie jest koniec cz. 43
- Na razie proszę się nie obawiać, zrobimy zaraz jeszcze jedno bananie, proszę się do mnie jutro wstawić o 10 po wyniki podziękowałam lekarzowi i wyszłam z gabinetu, nie byłam jakoś szczególnie zadowolona a raczej pełna niepokoju. Nie dawało mi to spokoju. Położyłam się wcześnie spać, wstałam rano aby obudzić Lenę do szkoły, zrobić jej śniadanie i wyjść na wizytę. Podwiozłam Lenę do szkoły a u lekarza byłam długo przed wyznaczoną godziną.
- Pani tutaj? Tak wcześnie?
- Tak panie doktorze, nie mogło mi dać to spokoju.
- Dobrze, w takim razie zapraszam weszłam do gabinetu Rozumie pani tą sytuację, będzie musiała pani się bardzo oszczędzać, to już nie są żarty. Będzie pani osłabiona, będzie pani zmęczona, proszę przestrzegać się diety i brać odpowiednie leki, które zostały pani wypisane myślałam że się zaraz rozpłaczę, nie miałam nikomu mówić co mi dolega, dusiłam to w sobie aż do wspólnej kolacji gdy wrócił Adam.
- Kochani, mam wam coś ważnego do przekazania gdy zaczęłam opowiadać co wynikło z wyników badań, w domu zapadła cisza, nikt nie krzyczał, cisza uderzająca od ściany do ściany, słychać było nawet głos sąsiadów ze ściany. Doktor mówił, że mój organizm jest silny i wszystko jest dobrze, że wszystko wróci do normy gdy powiedziałam o tym bliskim, kamień spadł mi z serca. Cieszyłam się że Lena jest już prawie dorosła i zrozumiała to, najgorzej było gdy mówiłam o tym rodzicom. Mama wpadła w płacz a tato próbował ją uspokoić. Brałam leki, czułam się lepiej. Zaczęliśmy przygotowania do 18 imprezy mojej dorosłej córki. Pomagali nam wszyscy bliscy. Impreza się udała, Lena była zadowolona. Ja też była zadowolona. Ostatni taki obraz miłości jaką przedstawiali Lena i Marcin, był mój i Adama. Kochałam go z całych sił. Mimo tych przeżytych wspólnych lat dalej tak samo, dalej tak samo namiętnie. Czułam jego obecność, nawet gdy wyjeżdżał. Te święta, były magiczne pełne miłości i troski o drugą osobę. Niedługo po rozpoczęciu trafiłam ponownie do szpitala, lecz tym razem ze stanem krytycznym. Wokół mnie był szum, wyszła po miesiącu. Lekarz stwierdził że nie wie co będzie dalej ale jeden raz trafienia do szpitala na tak długo to nie był koniec. Przyszedł do mnie lekarz.
- Pani Sabino oznajmił surowo Niestety, białaczka jest silniejsza powoli wyniszcza organizm. Przewidujemy pani jeszcze rok ale tak naprawdę nie mamy pojęcia czy będzie to tak jak stawiamy diagnozę w tym momencie dostałam silne leki uspokajające. Gdy wszystko powiedziałam bliskim, nie mogli w to uwierzyć. Przez ten rok, zajęłam się rzeczami i sprawami, którymi nigdy bym wcześniej bym się nie zajęła. Miałam mnóstwo czasu wolnego gdy Lena była w szkole, Adam na delegacjach, Kaśka wpadała zawsze wieczorem, rodzice przynosili zakupy. Szłam pewnego razu po zakupy do kiosku aż zasłabłam, trafiłam do szpitala. Nie miałam pojęcia co się stało, mocno uderzyłam w krawężnik.
cdn.
Ania