http://www.youtube.com/watch?v=Owfj9Es-Zww
FANPAGE- ZAPRASZAM!!!
Ja jeszcze się obudzę cz.31
Przebudzenie nie było przyjemne. Obraz Andrzeja skulonego na dnie jeziora budził we mnie poczucie winy. Musiałam coś zrobić. Ale co ja mogłam zrobić? Wypłynęłam z ciała i przemierzywszy znaną drogę znalazłam się przy łóżku przyjaciela. Otoczone było przez kilku lekarzy. Stali nad nim i debatowali. Wymieniali między sobą nieznane mi słowa, lekarskie terminy, łacińskie wyrazy. Z ich tonu wynikało, że to nic dobrego. Na koniec ordynator oddziału zwrócił się do doktora Miłosza.
- Panie kolego. Będzie pan musiał powiadomić rodziców tego chłopca, że nic nie można już zrobić. Powinni wyrazić zgodę na odłączenie od aparatury. Pani Zosiu zwrócił się do jednej z obecnych pielęgniarek. Proszę powiadomić ośrodek transplantacyjny, że mamy potencjalnego dawcę. Jeśli rodzice wyrażą zgodę&
- Nie! krzyknęłam. To nie możliwe! Andrzej jeszcze wróci! Nie zabijajcie go. On wróci!
Krzyczałam, a nawet uderzałam lekarzy po głowach, kopałam. Rzecz jasna moje działania nie mogły przynieść jakiegokolwiek skutku.
- To moja wina mówiłam. Mogłam go uratować, ale stchórzyłam. Uciekłam, a byłam tak blisko. On umrze przeze mnie.
Nie umiałam sobie z tym poradzić. Musiałam coś wymyśleć. Ale nie wymyśliłam, bo to co zrobiłam było odruchem, a nie przemyślaną decyzją. Zbliżyłam się do ciała Andrzeja i pozwoliłam się przez nie wchłonąć. Zamknęłam się w nim szczelnie i choć było tu bardzo zimno, tak bardzo zimno, że z trudem to wytrzymywałam, to trwałam tam, by uczynić coś spektakularnego. Siłą Woli chciałam poruszyć choćby małym palcem Andrzeja. Dać w ten sposób znak, że jeszcze warto poczekać z odłączeniem aparatury. I nagle usłyszałam.
- Panie doktorze! Policzek mu drży&
- To nic nie znaczy odpowiedział ordynator, ale prawdopodobnie chciał sprawdzić jak reagują źrenice Andrzeja i zdjął z jednego oka wilgotny wacik, bo usłyszałam jego zdziwiony głos.
- Otworzył oczy& - a gdy mówił oczy spoza sali rozległ się głos wołający pomocy.
- Doktorze! Doktorze coś dzieje się z Kasią&!
- Ze mną? Jest mi zimno, ale czuję się dobrze&
Byłam ciekawa co się ze mną dzieje, a przebywanie w ciele Andrzeja nie miało już sensu, bo wszyscy pobiegli do mnie.
- Wszystko w porządku. Na szczęście! powiedział doktor Miłosz. To było chwilowe.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zrobiłam coś, co już nigdy nie pozwoliłoby mi wrócić do własnego ciała. Nie wolno sugerować życia tam, gdzie go nie ma. Nie wolno wchodzić w ciało bez duszy, bo ten ciężki stan jednego ciała przenosi się na drugie ciało. W tym przypadku moje ciało.
- A co z Andrzejem? Poczekamy? ktoś zadał pytanie ordynatorowi.
- Nie, to już nie ma sensu. Trzeba porozmawiać z rodziną. Dziękuję państwu. Przypominam, że o 11 cotygodniowa odprawa.
Pozwolić, aby stało się coś złego, gdy jest szansa na to, aby to się nie stało jest porażką ze złem. Nikt nie lubi przegrywać, a moje sumienie w swej naiwności cały czas wmawiało mi, że to wszystko moja wina. Mówiło mi, że to ja przegrywam. Dlaczego lekarze nie mieli tego samego poczucia? Może przyzwyczaili się do podobnych sytuacji i odłączenie Andrzeja od aparatury podtrzymującej i monitorującej życie było dla nich tym samym jak podłączenie? Może to tylko praca polegająca na wykonywaniu pewnych wyuczonych czynności? Skupiłam w sobie wszystko to, co mam najlepszego. Wyobraziłem sobie Otchłań i nie zważając, że Limbus może zabrać mnie raz na zawsze, po chwili stałam nad pulsującym widmem Andrzeja. Nie! Stałam nad resztkami widma Andrzeja&
CDN.
Nosiema