http://www.youtube.com/watch?v=XIeIje1G24A
Dzień dobry! Dla mnie ciut mniej, bo rozwija się przeziębienie :c
Miałam zaplanowane na wczoraj jeszcze dwie notki do dodania, w tym naturalnie "Kochaj albo rzuć". Niestety, mój intenet się zbuntował i nie mogłam dodać, bo go po prostu nie miałam... cud, że jest teraz, bo od 8 jeszcze go nie było. Ja się do tego nie przyczyniłam, cierpliwych i wyrozumiałych zapraszam wieczorem, wtedy już część powinna się pojawić :*
ZAPRASZAM DO ZABAWY - KLIK
I PROSZĘ JESZCZE NIE WPISYWAĆ ":*", GŁOSOWANIE ODBĘDZIE SIĘ W NIEDZIELĘ. DO DZISIAJ, DO 18 ZBIERAM CYTATY!!!
CZĘŚĆ DZIEWIĄTA
-Świętego Franciszka.
-Z tego miasta czy innego?
-Ten dom dziecka jest na ulicy Franciszkańskiej 56.
-Jak miałem na początku na nazwisko?
-Winczewski.
Chwyciłem kurtkę i wybiegłem z domu. Pewnie nie będą chcieli mi tam żadnych informacji udzielić, ale warto spróbować.
Po 15 minutowej jeździe autobusem i 20 minutach błądzenia dotarłem do domu dziecka. Budynek w kolorze szarym, z kratami w oknach jak w więzieniu, z ogromnym napisem DOM DZIECKA IM. ŚW.FRANCISZKA, wyglądało to tak jakby ten napis miał odstraszać. Wchodząc przez furtkę na teren sierocińca rzeczywistość stała się taka jakaś szara, niebo, trawa, a nawet drzewa tak jakoś poszarzały. Dzieci siedzące w piaskownicy wydawały się takie smutne, a powinny być radosne. Wchodząc do środka budynku zauważyłem odpadający od ścian tynk. Kolor ścian we wnętrzu budynku niczym się nie różnił niż kolor ścian na zewnątrz. To wszystko było takie smutne, emanowało bólem i cierpieniem dzieci. Szedłem korytarzem w poszukiwaniu gabinetu kogoś kto pracował w tym sierocińcu. Po chwili błądzenia odnalazłem drzwi z tabliczką Dyrekcja. Zapukałem i usłyszałem bardzo surowy głos karzący mi wejść do środka. Za drzwiami, za biurkiem, które tam stało siedziała kobieta. Siwe włosy, szara sukienka, dużo zmarszczek i surowy wyraz twarzy.
-W czym mogę panu pomóc?
-Więc 18 lat temu zostałem adoptowany właśnie z tego domu dziecka.
-Co w związku z tym? Do rzeczy proszę- przerwała mi kobieta.
-Była tu też moja siostra. Chciałbym się dowiedzieć co z nią się stało.
-Nazwisko i imię proszę.
-Nie znam imienia,a nazwisko to Winczewska.- kobieta z pochmurniała.
-Pamiętam jedną taką. Została adoptowana 8 lat temu. Sprawiała duże kłopoty wychowawcze.
-Kto ją adoptował?
-Nie mogę udzielić panu takich informacji.
Wyjąłem portfel i wypisałem czek na kwotę 5 000 złoty. Przesunąłem czek po stole.
-Już patrze- ten błysk w oku tej kobiety. To zła osoba, której zależy wyłącznie na pieniądzach.
Przejrzała jakieś szuflady wyjęła akta i mi je podał.
-Może sobie pan je wziąć.
-Dziękuje. Dowidzenia- wyszedłem. Że też jeszcze tacy ludzie istnieją i w dodatku zajmują takie posady. Zamiast pomagać czerpią z tego korzyści. Szedłem i patrzyłem na imię i nazwisko widniejące na aktach Izabela Winczewska. W autobusie przeglądałem wpisy i zauważyłem między nami podobieństwa. Z nas obu niezłe ziółka. Zaśmiałem się na to stwierdzenie, ale teraz ważne był gdzie ona mieszka i kto ją adoptował. Przeglądałem nazwiska wielu rodzin, bardzo często zmieniała rodziny zastępcze, ale na samym końcu był wpis adoptowana przez Zbigniewa i Mery Winczewskich. Na to nazwisko szczęka mi opadła do samej ziemi. Takie same nazwisko jak nasze. Czy to możliwe, że adoptowała ją jakaś nasza rodzina? Musiałem to sprawdzić. Mieszkają teraz w....
CDN.
Mojehistoryjki
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24